poniedziałek, 16 grudnia 2013

jakże ja się uspokoję

czy to już? spotyka się post z karnawałem? mój karnawał w grudniu?!
spadają maski, tramwaje jeżdżą coraz szybciej, wszystko wiruje a potem zamiera, kiedy nasze usta spotykają się i niespodziewanie acz delikatnie stykają. Czego chcę ja, a czego Ty? W jakiś sposób czuję, wiem, domyślam się, że to cele sprzeczne, bo mi serce ucieka w inną niestety stronę, niestety, bo znowu będę z tego powodu cierpieć, wiem to już teraz.

błędy ortograficzne, językowe, życiowe, milczące, parataksa i nieważna hierarchia, nic mi z tego. Więc? Szkoda żałować tego, co się nie stało. Więc wyrasta mi ten pocałunek słony jak ta cała szalona noc, jak dodatkowy dzień w kalendarzu, krzyżuje mnie bezsennością na całą niemal noc. słowa jakieś bliższe ciału, ciało jakieś lżejsze, myśl błądzi jak zawsze, co i rusz przełomy aż mnie wreszcie złamie, najpewniej w miasteczku zdrojowym za jakie dwa tygodnie, tylko kto, tylko jak....


































czy powtarzają się te zdjęcia kradzione?

poniedziałek, 25 listopada 2013

zupełnie inny cel

nieprzeczytane lektury, zawsze ta sama śpiewka.
czułość tak, zawsze tak i zawsze za mało i źle.
Odbijam sobie nieprzespane noce, weekend w innym świecie, totalna izolacja, za dwa tygodnie do powtórki

przez dwa dni żyjemy jak zombi, z zasuniętymi zasłonami, wyĉodzimy gdy już się ściemnia, pijemy tylko czarną herbatę i wino, brakuje tylko grubych swetrów do kompletu, ale ich nie potrzebujemy...oj głupie to, głupie bardzo
pierwszy śnieg zaraz po wyjściu z autobusu

wtorek, 19 listopada 2013

niby nic, ciągle nic

jak strasznie mi odbija
siedzę do noc, wciąż nad tym samym tekstem, nie potrafię zacząć ani skończyć, czy w ogóle jeszcze coś z tego będzie?

tro longa tempo pasis
pli ol semajn'


i tylko takie piosenki mi w głowie
bla bla bla...

niedziela, 17 listopada 2013

nocne ulice

kupuję bilet- objawia mi się pokusa w postaci przycisku z napisem "Nie potrzebuję biletu powrotnego"

jakby o mnie

i jakby już nic nie było realne, kręcimy się w podejrzanych kręgach, uciekamy od prawdy i pracy. Iluzja goni iluzję, o tak, spotykam znajomego z poprzedniego życia w nocnym autobusie, obejmujemy się oboje lekko wzruszeni.
teksty piosenek, prawdziwe rosyjskie historie, instrukcje infomatyczne
nic już nie robi na mnie wrażenia
jeszcze z jedenastego, przyczepiło się do mnie

czwartek, 14 listopada 2013

przełom, załom, rozłam

to jakiś cholerny koszmar
chcę się wreszcie obudzić, niech zniknie teraźniejszość i przeszłość



to już zbyt wiele jak dla mnie. nie mam już sił.
niech to się skończy. przecież to wszystko nie może być prawdą...

wtorek, 12 listopada 2013

wakacyjna wieza z klocków i jej wielki krach

lepiej było nie pytać?
za duża pewność siebie mnie do tego przywiodła?
jak to możliwe, na chwilę stracić czujność i już...?

grunt osypuje mi się spod nóg
zawsze myślałam, ze jestem na to przygotowana
a jest mi tak cholernie przykro, tak pusto, tak źle
ale już wszystko jedno

zachować spokój, nie wypaść z roli, nie obwiniać nikogo... tylko jak to możliwe do cholery? teraz? kiedy zaczęło mi zależeć?

moja słowiańska miłość

zdecydowanie uzależniłam się od Czech, od wyjazdów, od ludzi, od uciekania przed pracami, sytuacja jest krytyczna, ale jenom klid, siedzimy i pijemy piwo, jest doskonała chwila równowagi. Kilka pomysłów na kolejne ucieczki, to co mnie tak rozbiera, pewnie jakaś nowa broń, jesienne kolory małych miasteczek przez które przejeżdżam, znam już na pamięć porządek stacji, zakochana, zakochana po uszy w Pradze, w pociągach, w języku...

Jestem Nikim co umie tylko spać
Lunatykiem od odkładania spraw
Fanatykiem marzeń

Jeśli miałbym szczerym być
To nie wierzę chyba w nic
Tylko w ten maj

dajcie mi święty spokój, jestem maszynką do przytulania, oddychania i uśmiechu. zaczepiam ludzi. Musze bez przerwy z kimś rozmawiać, gramy w głupie gry i rozpiera mnie energia. Ale niedobrze ukierunkowana...
 zanim zaczną skandować, uciekam pociągiem w szary świt
Moja droga, nieskończona, trzydniowe maratony kolejowe, szalone pomyłsy...

wtorek, 5 listopada 2013

marudzę, nieskończone melodie

jest mi źle

kaprysy, na które nie za bardzo mogę sobie teraz pozwolić, ale zawsze to ale, bo pogoda, bo daleko, słabo, niedobrze, źle i niedobrze i źle. Jest tyle do zrobienia, mogłabym całymi dniami tylko mejle pisać. Albo spać, spać do końca listopada, bo grudzień to paradoksalny przebłysk, żółta kartka z kalendarza.

spadam, spadam,  nie mam sił....

drogą donikąd, w plecaku trochę książek, znów autobus nad ranem i kilka godzin drogi, w którym miejscu, w jakim kraju się obudzę, czasem tracę rachubę, czasem wolałabym biały pokój i ciszę za oknem, a tu wrocławska słynna poranna mgła, wcale nie miętowa, wcale nie szalona, wcale, zupełnie, totalnie, absolutnie bez ciebie.

poniedziałek, 4 listopada 2013

chwila słabości 2

że od razu mam dreszcze to przecież też jeszcze nie dowód. chyba pierwszy raz w życiu nie czułam zupełnie nic depcząc czyjeś słowa (bo to nie mogło być na poważnie, prawda?). jest mi zupełnie obojętne, wszystko mi jedno, byle do grudnia, jak dawno nie czekałam tak niecierpliwie na zimę, pal licho zimę, jak dawno na nikogo tak nie czekalam.

psują się urządzenia arcydelikatne, arcyelektroniczne, a ja nadal lekceważę kalendarze, omijam terminarze i bimbam na daty. W głowie mi kołaczą dziwne, może trochę nieistniejące słowa, może takie, jakich byśmy użyli, niechciane nasze słowiańskie przekładańce przyprawione sztucznymi stuletnimi językami. Zastosujmy fleksję, wymieszajmy paradygmaty, rozmawiajmy tak jak wtedy!

dlaczego tak cholernie daleko! przerażają mnie własne pomysły, by wyrwać się chociaż na jeden dzień na sk, wiem że to szalone, ale nie panuję nad myślami, wszystkie biegną na wschód, robię co mogę, a czego mi niewolno też czasem...


czwartek, 31 października 2013

ĉu same kiel mi...?

budzę się i nie wiem w jakim kraju, o jakiej porze, z kim, jak...

nie jest to dobre uczucie kiedy się ucieka od myślenia w nieprzerwany ciąg zadań na wczoraj. Każda muzyka mnie drażni, każdą nową osobę dodaję aŭtomatycznie do strumienia twarzy i nic nie znaczących zdarzeń i dalece bardziej wzrusza mnie późno październikowe poranne powietrze w drodze na zebranie niż wyznania nieznanego człowieka o absurdalnie wczesnej porze. Chyba jestem bez serca, chyba zostało w innym kraju, do którego nie mam czasu po nie wrócić...

tańczyć z nieznajomymi

wtorek, 22 października 2013

kriza....

dwadzieścia stopn, wyrzucamy kurtki
oby taka pogoda utrzymała się przez cały tydzień, wyruszam samotnie na podbój Pragi

za często te same słowa, jeszcze kilka miesięcy, uspokój się, to tylko czas, co z tego, ze możesz umrzeć praktycznie każdego dnia i nie spotkać się już a nikim. Tęsknię jak dziki dzik, za tyloma osobami- niektóre z nich są niecałe sto, a niektóre czterysta kilometrów ode mnie. Bez różnicy, dystans to dystans, życie chce żyć

czuję potężne osłabienie kiedy tylko przestaję pilnować tych wymyślnych umocnień na granicy świadomości: nie słyszeń, nie widzieć, nie pamiętać, bo jeśli nie, wszystko runie, a ja nie wytrzymam



niedziela, 20 października 2013

miły weekend

kawa w ładnej puszce, kolorowe liście
w co się wpakowałam, w to brnę coraz dalej
zupełnie bez dylematów moralnych

jakoś przestało mnie obchodzić, ale może rzeczywiście jestem zimną suką. No i co?

środa, 16 października 2013

"jesteś trochę dziwaczna"

i nawet nikt tu do mnie nie mówi po słowacku
tęsknię.
pilnie potrzebuję przytulenia. Nie jutro, nie w sobotę, teraz zaraz.
i niech ktoś uwierzy, że jestem w stanie dobrze i szybko pisać, bo nawet ja w to już zwątpiłam...

gadam z komputerem, mylę plan zajęć, bieganina bez końca, wciąż miga w głowie lampka o ważnyĉ niedokończonych i ważnyĉ nie rozpoczętyĉ sprawaĉ. A życie jest gdzieś zupełnie indziej, w momencie kiedy przestaję słuchać wykładu i gubię się w swoich myślach, kiedy mam w głowie obrazy z wakacji, kiedy patrzymy na swoje wideo projekcje i zastanawiam się czy naprawdę masz tam ciało, tam, całe 400 kilometrów ode mnie.

chcę na Słowację!

lubię być szalona, lubię się włóczyć pociągami, lubię trochę wydziwiać
ale z tobą

wtorek, 8 października 2013

nie wiem, czy ktoś szpieguje mojego bloga, ale...

psują się plany, pojawiają się nowe. Nie wiem kompletnie za co się złapać odgruzowując moje wrocławskie życie, niedokończone i niezaczęte nawet sprawy zasypują mnie w przerażającym tempie, a ja chcę tylko spać, chcę żeby napisał, chociaż wiem, ze nie napisze może już wcale...

niech sczeźnie miasto, którego nie chcę, które mnie przytłacza hałasem i tempem wciąż uciekających mi autobusów. Niech sczeźnie czwarte piętro i nasz uroczy pokoik z mnóstwem szafeczek, jakże przydatnych. Chcę wracać obojętnie dokąd byle daleko stąd, byle pociąg, byle droga, byle ktoś tam czekał na końcu drogi...

czy wszystkie te piosenki są naprawdę o nas?

wtorek, 1 października 2013

niewiele, szybko-nic

powroty by zaraz znów wyjechać
tym razem na stałe, zbliża się to, o czym nie rozmawiamy.
nie chcę myśleć i pisać, planować, załatwiać, pakować i kupować biletów. Czekać samej na stacji na kolejny pociąg, który zabierze mnie w miejsce, w którym nie chcę być, do ludzi, których unikam, wilekiego miasta pożerającego słońce, miasta w którym zawsze pada i jest zimno nawet mnie.

nie wierzę, że jeszcze kilka tygodni temu kąpałam się w węgierskim jeziorze i oglądałam wpadające do niego gwiazdy. że to jeszcze nie było tak skomplikowane, zimne, pełne pośpiechu. Jakbym była wtedy zupełnie inną mną. i chyba byłam.
dziś rano, piękne światło w czeskim mieście, jak ciepło, nie musimy wstawać na 8, ani w ogóle na żadną, czemu nikt nie zabił jeszcze czasu tak naprawdę. 

nie skupiam się na tekstach, przelatuję wzrokiem regulaminy i nowe rozkłady zajęć, nerwowo liczę godziny, a tu jeszcze trzeba liczyć słowa. Trochę tego za wiele jak na taką mnie...

położyć się i spać, ile bym dała za jeszcze jeden spokojny, leniwy i nudnawy tydzień w P. nawet z deszczową senną pogodą.

czwartek, 19 września 2013

wszędzie dobrze, ale w drodze...

Trzy-cztery dni. Nie śpimy! Podziwiamy okolice, proszę państwa!
Ponad 1000 km. Półkole o promieniu 750 km.
Piechotą, pociągiem, autobusem, autem...stopem?
No to zaczynamy!

szalony pęd przez stacje kolejowe. Ahoj przygodo!

wtorek, 17 września 2013

tu i teraz

tak prosto:
nie jeść mięsa
uspokajać oddech
rozmyślać o słowach
jeść w ciszy śniadanie z tobą
wisieć na drabince głową w dół (co za uczucie! każdy powinien praktykować przynajmniej dwa razy w tygodniu!)
czasem poczytać
żyć tak, by nie szkodzić innym, światu
żyć tak, by być świadomym tego co się dzieje

nie potrzebować  nawet połowy z tego, z czym kiedyś się żyło.

Wiem, ze wrócę i przytłoczą mnie przedmioty, moje rzeczy z akademika, których niby potrzebuję wszystkich, ale nawet połowy nie używam. Chyba wytrzasnę to wszystko w diabły. O ile lepiej mieć mniej rzeczy a więcej przestrzeni! O ile lżej i spokojniej!

wrześniowo w P. Jesień w P. Smaki, zapachy, ciepło-zimno, spokój, spokój...

sobota, 7 września 2013

narzekam w dalszym ciągu

przytul,pogłaszcz, zareaguj jakkolwiek...

komputerowcy, na co mi to było?
prace nieruszone, emocje jak najbardziej naruszone, nie dogadamy się w życiu, nie pomogą języki świata...

nigdy bym na to nie wpadla
a taki przyjemy dzień mieliśmy!

napięcie rośnie, uczę się sk

czwartek, 5 września 2013

lekka chandra, impreza od kuchni, nic poza tym

wiem...
tydzień, dwa trzy, krótko....
wiem, powinnam iść spać, nie myśleć o wojnie, przecież wielu tak łatwo to przychodzi, przecież to dzieje się jakby poza naszym światem...
wiem, mozna żyć nie zważając na te sprawy, zajmując się sobą, tym czy kolor sukienki współgra w kolorem bransoletki, czy włosy mam potargane i czy starannie wymawiam nosówki, czy jednak zbyt płasko...
wiem,mogłoby być tak prosto i nudno, ranek wieczór, wieczór, ranek...
nieskomplikowanie, zasypiać z kolorowymi snami o długowłosych jezusach, którzy zawsze o nas zadbają...

przykro mi, że nie zawsze jest ten pierwszy raz
przykro mi, za każdym razem gdy czuję tą bezsilność i beznadziejność, wiem, nie można się tak poddawać
przykro mi z powodu odległości
przykro mi zarówno z powodu rzeczy, których jeszcze nie wiem, ale i kilku o których wiem aż nadto
przykro mi, ze tak niewiele jeszcze mogę, że może już nigdy więcej
przykro mi, że to nie ja za dwa tygodnie pojadę do japonii

cieszy mnie powrót do zimnego pokoju o białych ścianach, wąskiego łóżka, zapachu bloków i symetrycznych uliczek najmłodszego znanego mi miasteczka.nikt nie chce ze mną pisać, trudno, chociaż i to jest lekko przygnębiające.
nie jestem wyczynowcem
nie jestem brytanem zbierającym punkty
lubię sobie tak czasem po prostu być
i nie chciałabym, żeby z tego powodu musiało kiedykolwiek być mi pzykro

niedziela, 1 września 2013

pa pa sierpniu, będe tęsknić

niespodziewany koniec lata?
jedziemy na północ, jedziemy na chwilę do polski, ale zaraz z powrotem, żeby się nie przyzwyczajać. Dlaczego zawsze jedno kosztem drugiego? Zawracamy z oświetlonej drogi, gdyby nie ten wiatr nawet można by spać pod gołym niebem, ostatni dzień sierpnia, gdzie to tak ucieka, czy mam czekać aż wszystko się skończy i go with the flow? nie zostawiasz wyboru, cyferki zawsze na pierwszym miejscu, żebyś się nie zdziwił za dwa miesiące, żyję w strefie na granicy, wiele mi nie trzeba, o tym już wiesz...

zaczynam też mieć koszmary o szkole, nie napiszę tego,  nie ma szans, zmotywuj mnie, słyszysz? zrób coś, żebym mogła to skończyć i przejść do teraźniejszości, nie myśleć już o zaległościach.

fałszywe podpisy
świstki nie wiem od kogo
słownik frazeologiczny
książka której nie chce mi się czytać
plany, plany, plany
coś ruszyło, jest po co żyć, nawet po powrocie, mam nadzieję, ze cele nie poznikają i że jeszcze przez chwilę będzie ciepło, proszę,proszę!

piątek, 30 sierpnia 2013

zero motywacji

Zbieżność okoliczności znów zmusza mnie bym pokornie przyznała, że nie ma rzeczy pewnych na tym świecie...

Gwiazda spadająca dokładnie nad naszymi głowami kreśli idealną linię jasności.

Przyznaję się: słucham dziwacznej muzyki, moje ulubione filmy nie podobają się nikomu prócz mnie, nie chce mi się dzisiaj pracować, bo dzień mam senno-przytulasty, raz mi zimno raz ciepło i nie wiem co jest, chodźmy do lasu najlepiej, nic już nie piszmy, patrzmy na ostatnie sierpniowe gwiazdy... wino i czekolada.

tak dawno nie czytałam polskiej książki dla przyjemności- teraz znów szybko nie będzie na to czasu, do połowy listopada zajęte wszystkie weekendy, będzie już tylko gorzej, weź się dziewczyno do roboty, tak obiecywałaś szybko to skończyć, a jeszcze nawet nie zaczęłaś!


jesień idzie? jakby ktoś wyłączył lato. Protestuję, oddajcie mi lato!

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

puf puf

po wczorajszym tłumaczeniu symultanicznym chyba nie mogę już słuchać anglojęzycznych piosenek- umieram ze śmiechu myśląc jak wszystko się powtarza, jak szablony latają w powietrzu i treść gdzieś ulatuje kominem.


Pogoda rzeczywiście się popsuła, ale to dobrze, śpimy przy otwartym oknie a deszcz pachnie już wrześniem, niebezpiecznie pachnie wyjazdami na trochę dłużej niż tydzień czy dwa. Miasteczko P. nie podoba mi się wcale, ale niedzielne koncerty na placu w deszczu mają swój urok i za każdym razem wszystko to wygląda troszkę inaczej, wczoraj widzieliśmy już prawie dojrzałe jagody w lesie i mnóstwo opadłych liści, pa których chodził boso szurając stopami. Stoimy na skałach z rozpostartymi ramionami i jest chłodno i idealnie, w dole miasteczko brzydkie. Nie robię się tkliwa, to tylko spokój, jenom klid.

niedziela, 25 sierpnia 2013

pocity

Klusa ciąg dalszy. Niedziela i deszcz przyjeżdżający zawsze z aŭtobusem powrotnym. Uroczyste otwarcie strony internetowej, wycieczka na górę o pięknie szeleszczącej nazwie, widok na miasteczko i my na skale.
trawa jak włosy na wietrze, K i R wymalowane czerwoną farbą na drzewie, obowiązkowe zdjęcie z tym napisem i idziemy dale, idziemy pracować w niedzielę, teraz tak już będzie, wiem. 
uczę się słowackiego i wsłuchuję w swój oddech, uspokajam, bo wrócisz za dwa dni i deszcz odejdzie. Dotykam książek w kartonowych pudłach, dwa tysiące ksiażek, między nimi tłumaczenia polskich pisarzy, przypadkowy zbiór od przypadkowych ludzi. Z resztą wszystko zdaje się być ciągiem przypadków, tak to wygląda.Ale wszystko tak naturalnie, sen i ranek gdzieś po piątej, medytacje, spokój, śniadanie, znów pracujemy, już nie liczę poniedziałków, czy niedziel, zawsze jest niedziela, zawsze od kilku tygodni tylko niedziele, nieważne czy z czy bez.

za pomyślne dokumenty, udane projekty, siły i czas do pracy, przeszkody zawsze do przejścia i prawidłowe końcówki dopełniacza...
i coraz bliższe, czy raczej niewidzialne granice krajów

A ve tvým objetí, tak sladce náruživým,
stanu se obětí, stanu se kdo ví kým.
A pak s tvým úsměvem obletím celej svět
a tvoji nahou tvář pochopím nazpaměť.



czwartek, 22 sierpnia 2013

nic specjalnego


dwa dni
o ile nikogo po drodze nie zabiję.

ratuję się Klusem, Szerlokiem, kimkolwiek zagłuszam pustkę. o, nawet koszulki prasuję ostatnio...



środa, 21 sierpnia 2013

i niby czekasz tak samo jak ja...

no dobrze, jednak nadal przerażają mnie komputerowcy... trzeba być jeszcze kimś poza robotem i kalkulatorem na nóżkach... wolę cały dzień układać ciężkie pudła i liczyć książki albo obmyślać strategie w wersji papierowej, zabawy z programami przerastają moje możliwości poznawcze. Wracaj już!

moje krzesło znowu się rozpada, kładę się na sekundę na sofie i zasypiam jak kamień.
Takiej pogody jeszcze tu nie widziała- i to akurat w dzień, kiedy zechciało mi się założyć moje najładniejsze pantofelki. Brnę po kostki w wodzie i jest mi wszystko jedno, do późna w pracy, kiedy wracam już tylko bar jest otwarty, chociaż i tak wszyscy zbierają się do wyjścia. I nawet nie mam czasu poczytać, nie mówiąc już o poprawkach...

słucham pół dnia Maleo- odbija mi? Nie będę tłumaczył się jak winny ktoś...

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

zapowiadają burki

przesłuchałam już wszystkie smętne piosenki w okolicy, też chciałabym do Chorwacji, dziś samodzielnie skręciłam rozpadający się fotel, mogę wracać do pracy, ale nie chcę, już nie mam dzisiaj siły, trzecia zielona herbata, nie mogę sama spać w tym pokoju, księżyc tak mocno świeci mi przez okno, akurat w twarz

wszystkie spodnie są na mnie za duże

sobota, 17 sierpnia 2013

chybíš mi

zakochana w Klusie! nic na to nie poradzę...

 
 
Našla jsi místo mezi duší a srdcem
a já slepě s bílou holí,
nesmělý k čemukoli
dotýkám se tě
společně s tmou,
když usínáš pode mnou.

piątek, 16 sierpnia 2013

dziś słuchamy beatelsów w pracy

waham się, waham

tylko dwie możliwości, a jednak to zmienia wszystko, wracać na studia do zimowo jesiennego zachlapanego miasta, do kołowrotu tramwajów, sporadycznych imprez zawsze kończących się tym samym poczuciem samotności... albo zostać nie będąc pewnym tej decyzji skazując się chcąc nie chcąc na rok w nudnawym mieście z dwiema pizzeriami i fontanną na placu, myśleć o ideałach, dla których się tu przyjechało, marznąć w zimie, ale przynajmniej bliżej ciepła, ręka w rękę, jechać 12 godzin na dwa dni do domu i wracać tu w pośpiechu, liczyć przepracowane godziny...

gdyby chociaż tu był, gdybym mogła być choć trochę bardziej pewna
powtarzam sobie, ze co ma być to będzie, że może zdać się jak zawsze na przeczucie w ostatniej chwili

czyżby zaczynały się właśnie pierwsze chłodne noce? wracaj już! zaczęłam nawet czytać nowego szerloka z samotności!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

zapracowanie

dziś spadną gwiazdy. Mam nadzieję, że nie wszystkie.
dwa tygodnie to nie wyrok. pierwszy krok. drugi w tył.

niedziela, 11 sierpnia 2013

and I'm home now though I'm far away

kilometry, celsjusze, megabajty,  minuty, minuty...

3375 forintów
142 czeskich koron
12,36 złotych
14,30 euro
1 gwiazda

srebrny rozbity samochód, prawa autorskie, zachód słońca w madziarsku na stacji benzynowej (mam wrażenie że jedziemy gdzieś do grecji lub przynajmniej do serbii...), gwiazdy spadające do jeziora, w którym pływamy nocą

 budzę się znów z tą samą kartką nad głową, jedynym dowodem, ze byliśmy tam.
przepoetyzowane myśli, wyłączam, wyłączam,siedzimy na trawie ale jakby poza tym wszystkim, w cieniu, medytacja w kręgu, zawsze mnie to trochę bawiło a trochę pociągało, potem czuję zapachy i widzę kolory wyraźniej, potem tańczymy wieczorem, jest mi tak dobrze.

wtorek, 30 lipca 2013

wieczory bez

osłabia mnie pośpiech, nawet jeśli zobaczymy się na nowo rano (skąd mogę wiedzieć?).
czy potrzeba komentarzy do faktów? przyjmuję je, nie moje decyzje. ostatecznie to jedna noc. kawałek dnia. potem tydzień jeszcze dalej niż południe. ostatecznie mogę to przeżyć na luzie, są gorsze rzeczy

tylko po diabła się tak spieszyć?
niesmak. puste krzesło. jeden głos mniej.
przyzwyczajaj się, dziewczyno.

 chłodniej i muzyka smutniejsza, ot, przypadki.

poniedziałek, 29 lipca 2013

for for...

pełnia szczęścia, budzę się przed świtem i czekam na jakikolwiek powiew powietrza, ale wszystko jest niemiłosiernie statyczne. Przez chwile myślę, że ktoś zatrzymał czas... i to mi się podoba, leżeć w półmroku i oddychać do wtóru...
Islandia mnie tego lata ominęła, niemalże otarłam się o tę podróż. Dziś nie wierząc, że ta wyspa rzeczywiście istnieje zjadłam pistacjowe ciastko prosto z Islandii i było to przeżycie prawie metafizyczne. może kiedyś pojedziemy tam razem, na razie kłania się brazylia z mojego filmu...

niedziela, 28 lipca 2013

vedro

dopiero wieczorem da się tutaj żyć, odetchnąć, dopiero wieczorem jest trochę chłodniej, o wiele przyjemniej i da się myśleć. Ale właśnie wtedy ja nie chcę myśleć....

sobota, 27 lipca 2013

pogodnie i błogo

chcem aby to tak bolo večne
wieża babel, noc i nic poza tym, piątek w p.

 tropikalne upały i afrykańskie powietrze na nasze lasy
i wszystko w coraz lepszyĉ barwach...

czwartek, 25 lipca 2013

devendra i po, who cares?

zdecydowanie wolałam poprzedni image Devendry, ten jest jak dla mnie za bardzo iwopodobny, jakiś szpanerski w sposób jakiego nie znoszę.
(no dobra, akurat to zdjęcie uwielbiam, ale to absolutny wyjątek)

zawsze jest jakieś jutro, raz lepsze, raz gorsze. wakacyjne na Słowacji mogą być tylko dobre, a w tym przypadku już szczególnie. 

coś bym chciała napisać o tym uczuciu lekkości i wolności, jakie mnie ogarnia od kilku dni. Gubimy się czworo w lesie i zwyczajnie idziemy dalej wyrzucając po drodze mapę- bez kontroli i busoli też można gdzieś dotrzeć, a jest ciekawiej nie wiedzieć co za rogiem. teraz możemy sobie na to pozwolić, słońce praży, rozmawiamy z nieznajomymi coraz ufniej, a świat wydaje się taki wielki i piękny, wszędzie paradoksalnie blisko. marzyłam o tym i to się dzieje! jest bosko! 

wtorek, 23 lipca 2013

przeczucia nie mylą mnie ostatnio
i zmieniam zdanie: bardzo tych słów potrzebuję!

co ze słownikiem?

brieždenie na slovensku

polsko slovenský slovnik ilustrovaný:
dom
zdravie
potraviny (bobuľové ovocie, zelenina, chlieb)
vzhľad (tvár, vlasy, oblečenie)
človek (kostra, slavy, vnútorné a reprodukčné orgány-sic!)
šport a doprava,
životné prostredie a krajina s vesmírem

i ani jednego przydatnego teraz słówka. Może rzeczywiście ich nie potrzebuję...?  wystarcza gramatyka...?
ech, moje huśtawkowe życie, pobujaj się ze mną przez te wakacje !

poniedziałek, 22 lipca 2013

mieszkam w trójkącie słowackim

M. czy po M.?
nie wiem co napisać, nie wiem co pomyśleć
ostrawski kurz i niebieskie niebo, a ja z każdym oddechem coraz bardziej nie wiem
a jednak można zupełnie naturalnie czuć się dobrze

środa, 10 lipca 2013

milion kolorowych karteczek

Konečně na cestu!

zastanawiam się czy jestem w Hiszpanii czy na Słowacji, jest arcy gorąco! Wpychamy nogą ciuchy do plecaków, a kartony do samochodu, wielozadaniowo wycinam segreguję i się nie irytuję, upatrzyłam chyba z dziesięć książek, które chciałabym tu kupić i to zrobię (w końcu to unia płaci za całą tą zabawę), jutro do M., do miasta otoczonego górami gdzie przejadę się prawdziwą prawdziwą kolejką. jupi!

 psy szczekają a karawana jedzie dalej!
kurs na M.!

wtorek, 9 lipca 2013

rib rib!

Czy zawsze trzeba odliczać dni, nieustannie na coś czekać?
Odliczam do Ostrawy, do Sigur i Devendry, choć nigdy nie wiadomo.

istnieje więcej niż jeden język międzynarodowy. Istnieje więcej niż jeden człowiek na świecie. A końcówka ind oznacza być wartym czegoś.

jesteśmy w górskim raju, choć w góry nie chodzimy, trzeba wyjść za tesco by je zobaczyć, wszystko otoczone blokami, taka mieścinka z pantofelkiem z żywopłotu po środku placu. Siedzę w biurze i rozpływam się z gorąca, przez okno słychać odgłosy orkiestry  ludowej, niestety darmowe nocne pokazy czeskich i słowackich filmów na ryneczku rozpoczną się dzień po naszym wyjeździe, szkoda.
porzeczki, porzeczki, wszędzie, moje nieudolne słowa, nic nie wychodzi, kiedy się przejmuję i chcę wypaść jak najlepiej... zawsze to samo, trzy razy powtarzam zdanie zanim dotrę do właściwej formy. 

ponad dziesięć godzin drogi nocnymi pociągami na południowy wschód. i jestem. tydzień skreślony.
mam już tylko jedną nieprzeczytaną polską książkę!

niedziela, 7 lipca 2013

som na Slovensku

Počúvaj ma, prosto ze Slovenska!

wtorek, 18 czerwca 2013

červené vínečko...

myślałam, że największy kryzys sesyjny mam już za sobą...
może i tak, teraz tylko weszłam w kolejną bednarkową fazę pod tytułem na co mi to, przecież i tak wszystko jedno, więc bawmy się, póki nie pada, ot co!

 takiĉ zarośniętych schodów uczelni życzę sobie po przerwie wakacyjnej. Nie czekajcie, uciekajcie... tak to szło? 

czwartek, 13 czerwca 2013

czarne i białe

bo w naszych imionach zawsze jest a. takie jest życie.
ale to przecież bez sensu drodzy państwo! przecież wszyscy wiemy że czarny to nic a biały to wszystko

tak mi dobrze, choć niedobrze- bezruch, sen, spać długo, do września
albo gadać godzinami smsami
jakoś normalniej się wydaje, spokojniej, owocowy sok w przerwie, dziś cały dzień jest jedną wielką przerwą

a tu mi jeszcze zapodają jakąś pijaną wspaniale hipisowską muzykę spod mostu, a pogoda zachęca bardzo do niczego. na pociąg czekam jak na zbawienie. do domu. byle stąd.

niech mnie mają w opiece testowe bóstwa, egzaminacyjne bożki, nic już nie da się zrobić, gdy ludzie są zwyczajnie podli. To nie byl dobry dzień, ale przynajmniej mi spokojniej, choć spełniają się złowróżebne sny. Godzinami przerzucam zdjęcia szczęśliwych hipsterskich rodzin w których istnienie nie wierzę.

wszystko można wytłumaczyć tylko hormonami, pogodą i sesją. pieprzyć skrypty, przechodzę (zbyt długi) okres anarchii poznawczej, zostaję intelektualnym abstynentem od zaraz

sobota, 8 czerwca 2013

čerešnička v makovom koláči

jeszcze tydzień i kompletnie zwariuję, co się domknie, z drugiej strony się zaś otworzy i przeciąg po głowie, zupełne rozchwianie. Wczoraj przypadkiem trafiamy na koncert słowacki, skąd oni wiedzą, skąd wiedzą?

jak ja lubię normalnych ludzi, jak ja lubię Słowaków, piękny uśmiech, ach dziękuję, to wszystsko dla mnie, to takie wspaniałe i energetyczne, wystarczy chcieć i wszystko rozumiemy, gadamy chwilkę w łamańcu czesko słowacko polskim, jest cudnie na jedną chwilę, chłopak mówi mi cześć po polsku, uniesienie
 

Ej taká, ej taká, čo má fajné pľúca
do práce aj do tanca je súca.

środa, 5 czerwca 2013

wszystko jest giga choć trochę miga świat

uaktywniam się choć całe ciało mocno obolałe
szara szara rozpacz
dziś nie będzie spania, panowie




transcendentalny leon budzi się transcendentalnie kroi chleb i je
to nowy dzień
nie jest dobrze nie jest dobrze nie

wtorek, 4 czerwca 2013

obudźmy się

jaśniej najjaśniej
czyściej najczyściej....

huśtawki nastrojów dziś chyba wszyscy, czemu nie było mojego malutkiego Japończyka w czytelni? nie mogę się bez niego skupić!


zawsze chciałam ukraść tą książkę z biblioteki, ale coraz bardziej się przekonuję, ze w czasach, w których żyję jest to już niewykonalne, za późno o jakieś trzydzieści kilka lat... a to akurat TA książka! Zasypiam po czym budzę się z letargu i jestem w nastroju zupełnie anarchistycznym, co nie sprzyja mojej gramatyce opisowej, ale co tam... zaspokajam nieprzejednaną ciekawość jednym artykułem i już mogę brnąć dalej, właściwie cała reszta jest przyjemna.
tak, zawsze chciałam ukraść książkę z biblioteki, nikt oprócz mnie nigdy jej nie wypożyczał, u mnie miałaby lepiej, spałaby pod moją poduszką razem ze mną, kiedy śnię tajemniczo kolorowe ale pozbawione sensu obrazy.

nie wiem co mnie tak pociąga w tych słowach, ale czułam się jak podczas meczu finałowego, kiedy zanika na moment sygnał i przez chwilę nie widać i nie słychać nic. Poprzerywane frazy, może tym bardziej pociągające...

poniedziałek, 3 czerwca 2013

na pałac królewski!

ale w zasadzie widok z okna na wieżę stąd mam niezły... a dzień idealny na słuchanie radia. chciałoby się...
tak, też się cieszę, że żyję dzisiaj, w takich czasach, mimo wszystko...
 sesjo, nadchodzę!

czwartek, 30 maja 2013

o mój boże, zakochałam się absolutnie!
nie przepadam za śpiewającymi kobietami, ale to jest śpiewanie totalne, nie mogę przestać jej słuchać!

она солнце!


Утомленное солнце нежно с морем прощалось
В этот час ты призналась что нет любви
Мне немного взгрустнулось
Без тоски без печали
В этот час прозвучали слова твои

wtorek, 28 maja 2013

ciągle pada...

chandra pogodowa. jedyne pocieszenie w perspektywie miesiąca, oficjalnie przyznano mi stypendium. Wystarczy tylko dożyć, przetrwać sesyję i jechać do diabła!
 ŝajnas vi preskaŭ kiel mi... ŝajnas mi preskaŭ kiel vi.

poniedziałek, 27 maja 2013

that's all I ask of you

Gimme gimme, gimme just a little smile...
jest parę rzecz, które mógłbyś dla mnie zrobić. zamieniłabym tamte dłonie na twoje, ale będąc tuż obok wciąż jesteś za daleko.




myśli mnie opętały i nie chcą opuścić, ale mi z tym słodko i dobrze.

Don't worry, don't hurry, take it easy

sobota, 25 maja 2013

do rozpuku

bo jeśli ma pan ochotę zostać kalifem, to musi pan, owszem, trochę nad sprawą posiedzieć, ale kto wie, w czasach kreatywnych karier i inteligentnych pralek... życzę powodzenia !

może jak się jest do kogoś tak bardzo podobnym, to nie można być razem z tego powodu prozaicznego, że nie można siebie znieść w dwóch egzemplarzach. Jesteśmy podobni? skąd pewność? czemu wszyscy nam gratulują, chociaż dla niego to żart a mnie chce się wyć?...

Tu będę mieszkać kiedyś.  nad zatoką z czarnym miałkim piaskiem. Wystarczająco zimno, wystarczająco daleko.

czwartek, 23 maja 2013

toto je B A

nečuduj sa bratu je to hlavné mesto!
vitaj v Blave, vitaj v meste na Dunaji
z jednej strany stoka, z druhej luxus jak v Dubaji
a každý víkend je tu párty ako na Nový rok
všetci vieme, čo je slovenský oblúbený šport

(szkolę się po słowacku;)

środa, 22 maja 2013

czeskie filmy, słowacki hip hop

Och, nie mogę wprost uwierzyć, tyle szczęścia na raz- dopiero co obejrzałam nową Cestę, a teraz i Gympl będzie kontynuowany! W lutym 2014 wejdzie do kin Vejšku!
























jeszcze nie zdążyłam się pochwalić. Dziś też filmowe doznania na literaturze, wspaniała adaptacja romantycznych ballad. Dlaczego nas nie stać na takie produkcje?











































och, mój, mój, mój!

wtorek, 21 maja 2013

rozmijam się z majem

że chyba zostaje się tą samą osobą, tą esencją siebie, niezbywalną, którą się jest od narodzin do śmierci i dłużej; że to niewiele zmienia prócz pozorów i powierzchowności, że nowe przezwiska, inne głosy innych ludzi, że rozmawia się kulturalnie przy stole chowając wciąż w kieszenią tą kupkę czegoś czym się rzeczywiście jest, że makijaże, balejaże, czy świetne w tle pejzaże, na zdjęciach czy żywcem tylko zasłaniają oczywistą pustkę, bo jeśli się jej nie wypełni sobą to żadne związek i nic w ogóle nie da temu rady; że języki, znaki, obrazy, kolory, to wrażenia, ale istnieje tylko ja i nie ze względu na egocentryzm, ale wszystko wskazuje, ze tak jest i nic poza tym.
myślę to wszystko. że się nikt nie stanie czymś ponad to czym już jest od dawna i może to jednak wiele spraw rozwiązuje na miejscu.


potem jeszcze myślę że jest maj i bardzo dziwnie zwyczajny dzień, ale z gatunku takich które się jednak pamięta (chociaż zawsze i jedynie w jako zwyczajny, jeden z...). I że jest maj, myślę, i ze bardzo bym chciała zobaczyć pana s., bo zielono i budzi się we mnie właśnie ta nadaremnie usypiana grudka gliny, która jestem, nią i zawsze tylko nią.
_______________________________
z majem się rozmijam, a w drzwiach z wszystkimi rozczulającymi chłopcami o niebieskich oczach. i te bzdury o dwudziestu sekundach odwagi... zawsze mówię, że następnym razem wiatr zawieje w przeciwną stronę i wszystko zacznie się jakoś układać...

poniedziałek, 20 maja 2013

kolejne zapatrzenie

Rzadko mi się zdarzają takie piękne sny. Teraz obce miasta częściej odwiedzam na jawie. Ale te najwspanialsze, paĉnące mokrą trawą i przygodą wciąż gdzieś na mnie czekają...





























przyśniony delikatny pocałunek. Nie będę mogła spojrzeć ci w oczy. Wszystko jak z piosenki Krzysztoń
kiedy ostatnio miałam taki sen?

środa, 15 maja 2013

po drodze do mojej krainy

jedź ze mną, albo przepadnij na zawsze!
zupełne szaleństwo- faza pierwsza: nagły i niespodziewany przypływ energii, objawy: nadmierna ruchliwość

niedziela, 12 maja 2013

deklinuję, przypadkowo

zawsze myślałam, że chodzi przynajmniej o historie, nawet te mało istotne, po prostu o kolekcjonowanie, rozszerzanie swojego życia o cudze, bo przecież każdy, chociaż trochę chce tego, choć się nie przyzna. Teraz może bardziej sufiksy, dodatki, chwila tuż przed zaśnięciem, i odechciewa się patrzenia na klony, zabiegania o ich uwagę niewartą funta kłaków. Nie nazwałabym tego wyższością, zwyczajnie nie ma potrzeby, przymusu, a tym bardziej obowiązku lubienia wszystkiego i wszystkich. Wydaje nam się, że robimy coś dobrego, coś czego świat potrzebuje, ale tak naprawdę czy ktoś może to wiedzieć...?

jasne, zawsze można to powiedzieć, napisać: może jest tylko chwila obecności, reszta nie zaważy na naszym życiu tak mocno jak któraś z tych chwil nieuwagi, kiedy rzeczywiście traci się kontrolę. Ale to banalne. Podobnie jak wszystkie chyba rzeczy, które chciałabym tu napisać o najpiękniejszym kraju w okolicy, o szalonej podróży w której się zatraciłam, o spokoju i odgłosach, których nie jestem w stanie zidentyfikować, o śpiewności języka, który zupełnie mnie uwodzi. To te chwile, kiedy w kieracie głupich zdarzeń niewartych uwagi można mimo wszystko poczuć trochę wolności. Ciepło, zimno, ciepło, zimno. Przeglądam w myślach listę osób, z którymi może już się nie spotkam, tych obrażonych, dumnych, może zranionych, może zawstydzonych (sama też zapewne figuruję na ich listach pod podobnymi pozycjami), chociaż nie zdziwiłabym się zupełnemu odwróceniu ról, tym osobistym trzęsieniom ziemi, kiedy wydaje się że to nie miejsce i czas, a jednak da się wskrzesić jakieś dobre uczucia, zakopać na nowo wojenne topory. Czasami na chwilę obnaża się ta podskórna warstwa, że chciałoby się wrócić. Ale to "się" to jeszcze nie cała ja, hamulce trzymają mocno, jeszcze nie do końca straciłam głowę, choć wiem, balansuję...

jest cudownie odurzająca językowa mieszanka i to uczucie wszechzrozumienia- złudne i upajające, nasz osobisty idiolekt i mów mi jeszcze...potem zawsze zgrzyta przy próbie opowiedzenia.wracam naturalnie z jedną książką więcej w plecaku. teraz wiele z moich marzeń wydaje się możliwych....

i podoba mi się podejście, że donikąd nie jest za daleko

poniedziałek, 6 maja 2013

jutro będzie padać

Po to się wyjeżdża by wracać. Nosi mnie po świecie i słucham słowackich wywiadów, bosko to brzmi, i kiedy czytam w pociągu i jest zielono jak lubię, albo gdy jadę sama w przedziale i przez trzy godziny tylko patrzę przez okno, bo tak mi dobrze, znikam, a jest tylko patrzenie i liczenie saren, bażantów, kotów na przedpołudniowych polach, a z rzadka i domów z cegły i czerwonych dachów.




























 
 Cesta je prach
a štěrk
a udusaná hlína
a šedé šmouhy
kreslí do vlasů
a z hvězdných drah
má šperk
co kamením se spíná
a pírka touhy
z křídel Pegasů