czwartek, 29 września 2011

soft

kurs rozpoczęty. czy ulegam tak samo jak ludzie Orwella pisząc te słowa? Można się pogubić. "Postantyczny wizerunek Apollina" przedstawił wystarczające dowody przemawiające za takim układem zajęć. Skromność a raczej jej brak (ohne) pomijam- żadna to nowość. podoba mi się tekst o lewackim anarchistycznym kursie filozofii. Niby z przymrużeniem oka, a jednak wisi chmura. Bez demonizacji... moje kartki nad łóżkiem wreszcie nabierają znaczenia- wiedziałam, ze kiedyś zrobię z nich użytek 6tego rodzaju. Kradzione starannie co dwa lata z miasta na wodzie i Wyspy Śmierci.
Jak wszystko przedziwnie się łączy... To mój wybór czy ich?

wtorek, 27 września 2011

dziś prawdziwych metafor już nie ma

bo gdy Karen płacze w autobusie film zaczyna się jak kiepski żart od takiej właśnie sceny. I czego ludzie spodziewają się po piosence pt. "praca spawacza mnie przeistacza", albo "ontologia dla początkujących"? Pewnie wzniosłej metafory, na którą nikogo nie stać. Teraz już nkt się na metaforyczne chwyty nie nabiera, żyjemy niestety w nieudolnym wieku dosłowności i dosadności. I kiedy mówię "uidiota" bynajmniej nie myślę o Myszkinie. A kiedy mówię, że ktoś nie istnieje, nie znaczy to nic więcej ponad te właśnie słowa. Zubożała wyobraźnia, gra słowna przeniosła się w sferę emotikon, czy jeszcze czegoś innego. Smutne.
i konieczne. Teraz już tylko regres.

Platonia- świat bez czasu. Co za różnica? czas linearny, spiralny, punktowy, czy bezczas? I co to zmienia? Tyle co brak lub istnienie Boga- niewiele i wszystko. Czy suma nieruchomości rzeczywiście daje ruch? Paradoks strzały i co dalej? I co Teraz?



poniedziałek, 26 września 2011

grunt to grunt

"Tak więc, drogi panie Bohumilu, sprzedam teraz piosenkę, której już nie chcę śpiewać"

Wietrzę głowę, niech uciekają zwietrzałe myśli. Jak i ludzie-którzy-nie-istnieją gdzieś na brzegu świadomości, w kąciku oka, między myślą o białej farbie na kolanie a Wyspiańskim. Nie ma kto pisać do Islandczyka.

"i płyną mgławice splatając w kolorze drogi dawnych kochanków gdzieś pośrodku wichur"

sobota, 24 września 2011

indian summer...?

pozwalam sobie przez chwilę pomyśleć, co by było gdyby tamten świat nie skończył się dawno temu... nie powinnam tego robić, to nigdy nie prowadzi do niczego dobrego, a jednak kusi wielością scenariuszy, dowolnością bohaterów i zdarzeń, których już nigdy nie będzie w moim, twoim życiu. Wpadam w ton, jakiego wyjątkowo u siebie nie lubię, ale to kolejna maska, nic poważnego.

a więc namoity, a w każdym inny wariant tej samej historii, która snuje się za mną dzień i noc od dawna już. historii niedopowiedzianej, urwanej w pół dźwięku między a i z.




teza: świat jest dobry a ludzie szczęśliwi. 
typ błędu logicznego: błąd w założeniu.

wtorek, 20 września 2011

little yellow spider

"Łatwiej dumać nad tym, niż nad tamtym" może coś w tym jest. A jednak przydałaby się w Opolu wielka snobowiązałka (cóż za geniusz!), by uciszyć amatorów mącenia wszelakich konferencji publicznych. Idę do kina na film, na który nie mam ochoty- dla towarzystwa cygan dał się powiesić. I mam ochotę na idiotyczne absurdalnie niedorzeczne tematy, które obnażą nasze prawdziwe oblicza. Przebrać się tak, by zakładając maskę odkryć kawałek siebie- jak to zrobić? Kostium demaskatora.

mnie też marzy się idealny świat, ale panowie, uświadomcie wreszcie sobie, że to na szczęście niemożliwe. czym byście się wówczas zajmowali?

Czyje dłonie śnią mi się po nocach?

uwielbiam to zdjęcie, nawet jeśli jest przekolorowane jak moja Islandia, gdzie zakazano papierosów i striptizu.

sobota, 17 września 2011

soundless

melinuję się na weekend, z książką byle jakiego pochodzenia, bez większego celu. Wenecja wrześniowa-niedoścignione marzenie, prawie jak NN.
Soundless Wind Chime




więcej takich filmów!

czwartek, 15 września 2011

a samotność to teatrzyk w którym nikt nie bije braw

"rok już będzie jak bez słowa 
rozpuściła się we mgle
on na serce zachorował
teraz pije jakby mniej"

ale na pocieszenie jest Schopenhauer i egzystencjaliści. Toczmy swój syzyfowy głaz i trwajmy ile się da w oparach absurdu, nawet jeśli innego nie będzie wyjścia ani zejścia z tego świata. Toczy, toczy się głaz ciężki jak życie, papier kwaśnieje i rozpada się po 60 latach, słowa blakną jak na starych paragonach. Czyż samotność nie jest znamieniem twórcy, panie Nietzsche? Wolność kosztuje, inaczej nie byłaby taka słodka.

samogłoski, samogłoski wysyłane za ocean ekspresowym esemesem. Puf!

wtorek, 13 września 2011

a tu jest, proszę państwa, plama

Romsi, nie tak ma być, znowu zmierzasz w złą stronę, za dużo myślisz, za dużo oczekujesz... coś rusza, bardzo powoli, coś co musiało czas jakiś przeleżeć nie tylko w mojej głowie. Jak tu nie podejrzewać, jak zdystansować się, skoro samo podkłada się pod nogi to COŚ. Ale wykrakałam sobie, najbardziej oczekiwana przesyłka w historii. 
szast prast i idę ulicą, a jest dobrze. I spokojnie, pierwszy raz od dawna czuję się spokojnie w tym mieście i nic mnie nie obchodzi. Chwilowe pogodzenie a w głowie dylematy moralne i rozmowy z Karamazowem. Kogoś mi tu brakuje, ale teraz ta pustka jest chociaż znośna, teraz przynajmniej odczuwam ulgę...

poidealizujmy NN, w końcu czy coś jeszcze pozostało? Można się już nigdy nie spotkać, planety kręcą się coraz szybciej aż do całkowitej degradacji układu, odległości się zmieniają, pociągi jeżdżą coraz wolniej i można się nieopatrznie znaleźć tam, gdzie się być nie chciało. Ale to nic, to nic, jesteśmy i innego życia nie będzie. Przełamanie po to by usłyszeć "nie" i ucieszyć się z własnej głupoty. A czego się spodziewałaś, Romsi? Jak zwykle cudu. A zazrak se kona tylko raz na sto lat, swój już zmarnowałaś. Teraz wreszcie zacznij żyć tym co masz.
Posłuchała i tak zrobiła. "Smutno mi Boże, za twe hojne dary".
Mam suche kwiaty. I coś czego nie odbierze mi nikt, tak jest niewypowiadalne. Ech!
Sto tysięcy milionów wierszy w naszych rękach, wystarczy je wypowiedzieć!

niedziela, 11 września 2011

ę!

pustosłowie i angielska nowomowa- wplecione niby od niechcenia słówka uczyniły nas bardziej cool i nikt już nie musi pracować na standby'u, gdyż oficjalnie zakończył się Kongres.
Nie uwierzę w Twittera, ani w Facebooka, wystarczy mi książka w dziale czytelniczym w miłym towarzystwie. Nie sposób obejrzeć wszystkiego- selekcja i jeszcze raz selekcja. A organizacja to już całkiem inna bajka. Wracam do świata odświeżona i rześka, ale nie bez smutnych wniosków, które raczej utwierdzają mnie na moim dotychczasowym stanowisku. Było warto dla NN. I czerwonego auta z dynastią w głośnikach. I paru innych rzeczy, łącznie z antyfontanną, Baumanem, polaroidem, Piną.... Kinem Dźwięku! Wyliczyć się nie da- oddziaływanie silne, promieniowanie- zobaczymy. To trzeba przetrawić i przegadać za pół roku. Przygoda niezastąpiona i na nic niewymienialna. Łyżka dziegciu w beczce miodu i wujek Googl. Pożądliwość i "och" oraz śpiewająca góra (Alleluja na cztery głosy!), "rechu-rechu" i ukłon. Chwilę klaszczemy dla przyzwoitości i wychodzimy raźnym krokiem. Koniec zaczął się już dawno, naszą rolą jest go doprowadzić do tego zakrętu za którym kryje się przeszłość. Lub cokolwiek dalej.

Dzisiaj jest to jutro co miało być wczoraj.
...wracać o pierwszej w nocy bez klucza i rozumu, doświadczenie bezcenne i bezecne zarazem ;)

piątek, 2 września 2011

zapach snu

mroźnie, choć nie powinnam. Ale jeszcze mogę. Znów jakiś zakręt przez który trzeba się przedostać i za bardzo nie wybiegać do przodu- to chyba najtrudniejsza część.
a szym już nas nie kocha, ech... łezka w oku Spinozy.

czwartek, 1 września 2011

szum szym szum

znajduję zasuszone czerwone liście w starym zeszycie i jakieś fruwające karteczki.
znowu zgubiłam pieniądze,niedobrze.zadzwoniła pani Halszka. świetne imię
zegar powiesił się na ścianie,na śmierć

jest jakoś nijak. można się łudzić, że to wszystko nie prowadzi donikąd, ale czuje się oddalenie, znów kosmiczne odległości i przepaści mentalne, intelektualna pustynia po raz enty. 


"pusty niepotrzebny nikomu
język którego nikt nie chce słuchać
ani rozumieć
zaśpiewa sobie kołysankę"