środa, 30 maja 2012

znów Bałkany i Islandia

kwiaty więdną przy upałach
ale to nic, wystarczy  jeden dziennie uśmiech od pana w zielonej koszulce z tym dziwacznym koczkiem z blond  włosów. Czyżby kolejna platoniczna fascynacja która minie tak szybko jak się pojawiła? Chyba tak, ale wszak nic w tym złego. Chodzę z ciężką taca w rękach i z lekką wyzbytą przyciężkich myśli głową. Rowerem w Himalaje? Pieszo przez Indie? Nie ,ma sprawy Cause so much is gonna to happen...

wymyślam sobie wrześniową podróż w poszukiwaniu N.N- wolontariusza marzeń. Tym razem wystąpię samotnie, ale w tym samym miejscu, bez niepotrzebnego balastu. To się chyba stanie tradycją- taki wrzesień z kolorowym wiatrem i ekstazą muzyczno wizualną. Marzenie............

nie udaje mi się pisanie, z trudem składam słowa, które krążą wokół mojej głowy- jakby z niej wyszły na chwilę. Szoruję talerze w parnym pokoiku i myślę o fiordach, których nigdy nie widziałam. To takie absurdalne, że w piątek będziemy rozmawiać  o czymś tak odległym, a potem pójdę tam z powrotem.

mam mnóstwo kolorowych kopert i zero zapału. Chciałabym znowu pojechać jutro nad wodę i pływać do oporu, nawet sama, najlepiej sama....

niedziela, 20 maja 2012

podróż po cudzych ogrodach

kiedy nie potrafię złożyć mapy, bo zawiewa od wschodu jakimś cynamonem. Potem lecę w dół uniesiona i rozdmuchana niepotrzebnie letnim już prawie powietrzem. Wjeżdżamy dwie w nieznaną dzielnicę, dziś tak słoneczną, wyobrażam sobie ten ogród, w którym siedziała, myślę przez chwilę, ze może za tydzień odwiedzę własny, u podnóża pragóry, w krainie tokarczukowej wyobraźni i mojego fantazmatu dzieciństwa.

 denerwuję się, ale och, przecież zawsze można się natknąć na niepożądaną figurę. I nie trzeba pracować w księgarni czy bibliotece, choć to szczyty naszych marzeń. Czasu mamy dość by iść jutro do kina na serbski film a nawet by wyjść z niego w połowie bo taki mamy kaprys, a jakieś żółte kwiatki pachną tak mocno, że chce się iść na północ. To miejsce zakazane. Wczoraj wygrzebywanie popiołów, już nic nie czuję, brzydka blizna, ale martwa.
 dziś roweruję

piątek, 18 maja 2012

Ese sol...

pogodny letarg, pół kroku do gwiazd
jak duch symetrii rozpięty na drzwiach

i sama nie wiem co bardziej mnie rozczula- idealizacja m. czy kontakt bezpośredni i śmiech z byle powodu...

wstaję rano, a tu mgła, miętowa, lekko nerwowa. Teraz stabilizacja, zaległości, spanie, kawa, kawa, kawa....
oto jak się lata!

czwartek, 17 maja 2012

Autumn's child

godziny rozmyślania i zasada wyłączonego środka, wszystko tak logicznie bezwzględne. Wspaniałe uczucie z jednej strony wyzwolenia, z drugiej utraty. Kolorowe odpryski chmur.

i to jest filozofia herbertowska, co sprowadza zawrót głowy, to fenomenomagic, oglądanie filmu z tezą etyczną, coś co rozgrywa się w mojej głowie a zajmuje mnie bardziej niż naturalny obraz świata. A potem stoję znowu w promieniu światła, nad głową zorze i miętowa mgła. I sama nie wiem o co mi chodzi, bo przecież i Hegla można za pomocą jednego palca unieszkodliwić. Trudno jest uciec przed myślą.

i ten człowiek... "kupiłem globus i teraz mam dwa. na trzeci zbieram mniej więcej od lat". Mało znaczące pioseneczki w tle. Jak mam się skupić, no jak... wsadzam głowę pod kran, o, na chwilę lepiej, jakieś nakierowanie uwagi, dobry krok. I dlaczego dopiero teraz odkrywam etykę niezależną, teraz, kiedy mogę porozmawiać o niej co najwyżej ze sobą?
czas nas omija?
nie wiem już co gorsze.

koty Atmany to przy tym pestka, jest wiele osób, tylko jakoś nigdy nie trafiam na odpowiednią. Dzisiaj też mają żal, że ktoś się wychyla, kiedy można iść po najmniejszej linii oporu. Mam nadzieję nigdy nie wyleczyć się ze swoich zboczeń, mam nadzieję nie najeść się zbyt wiele wstydu za jakieś dwa tygodnie, mam nadzieję zapamiętać ten cza tak jak teraz wydaje mi się to najodpowiedniejsze... zielona koszula, wiatr, światło i pierścionek z żółwiem.

wtorek, 15 maja 2012

szuszuszum

kofeinowa ekstaza
wszystko idealne, flagi buddyjskie, szczegóły których nie mogę opisywać zbyt dokładnie, by się nie zagalopować, nie zdradzić. Szał, szał!

wszędzie książki, pachnie kawą tak mocno że kręci mi się w głowie, próbuję myśleć racjonalnie, próbuję się opanować, ale nie mogę, za blisko, za oknem słońce na chwilę, stoję w plamie światła i nie mogę przestać się uśmiechać, jak wariatka. W życiu nawet o tym nie marzyłam, nie wiem czy to koniec, formalnie tak, ale zaskoczenie, mały kroczek w chmurach, coś absolutnie przyziemnie i beznadziejnie niebieskiego.

i z jednej strony dlaczego mi to robisz duchu historii, duchu dziejów, jakikolwiek duchu zamieszany w tym szumie... a z drugiej- rozpływam się w wyobraźni, w tej entelechii bo to szczyt moich marzeń. Dziś musze wymyślić nowe, śmielsze jeszcze, bardziej szelestne i szeleszczące. Z większą ilością książek i zapachu kawy.

A teraz medytacja i jakieś kiczowate piosenki nie ojej młodości w tle za naszymi głowami. Moje niezgrabne ruchy, pytanie dwa razy o to samo, ciepło niesamowicie rozlewające się w moim wnętrzu gdzieś w okolicy gardła, które każe mówić mi poczciwe głupoty z których śmiejemy się przez grzeczność. i ta zupełna niemożliwość uświadomiona a jednak przez ten moment odległa, jakieś nieważne już plotki i domniemane luki w życiorysie, który wszak mnie nie obchodzi. Bawimy się myślą i to wszystko.

ja wiem, że to przeniesienie, ja wiem że to prawdopodobnie sztuczność. Nie mogę się jednak powstrzymywać od myśli i marzeń.

i medytacja, w pełnym słońcu zakurzonych korytarzy i och, nie mogło być piękniejszych zakończeń.
i jakie to głupawe wszystko

czwartek, 10 maja 2012

It's simple we don't want to kill

że właściwie mało mnie to już obchodzi kto i z jakiego powodu podkłada mi ósmą nogę
bo mogę sobie słuchać tego z uśmiechem

że właściwie teraz już wszystko jedno i parę godzin mnie nie zbawi, bo wirują mi kolory i z chęcią bym się zakochała w kimś bardziej realnym i w moim wieku (chociaż, bo ja wiem, bo ja wiem...)

są rzeczy wokół mnie o których się nie śniło żadnym filozofom, mam tydzień obłoków przed siennymi polami i jabłonką z widokiem na pragóry

bo i mnie dobrze nastraja zielone, mnie bardzo łatwo zwieść, wiesz, wiesz...kot chodzi po płocie, ale to nie ten sam płot, nie ta sama rzeka i ja też nie ta sama, i och taka jestem majowo rozpieprzona i tak piekielnie kręci mi się w głowie, nic tylko brać...

ech, kto wie...