wtorek, 31 maja 2011

no more may!

Słucham głupawych piosenek bez boleści i globusów więc chyba został przełamany zły czar majowy. Klątwa. Nie żeby przesądy- zwykła codzienna klątwa, każdy ciska nimi na prawo i lewo nawet nie zdając sobie sprawy.
I tak nastała cisza, 6 godzin, by się uspokoić, mój rekord. Ale to dobrze, leczenie postępuje. Brakuje tylko szalonych wagarów z nieznajomym i wszystko wróci do normy. Niestety w tej szkole wszyscy się znają- paradoks godny Russella. 

Piwonia wonieje mi na biurku w butli szklanej jak marzenie. Biała i w pełni rozkwitu- idealna, jak ja dzisiaj. I wszystko jest tak jak powinno. Bo żyjemy na jedynym ze światów. I koniec!

A teraz kolekcjonuję sypialnie. Jakieś typy?



czwartek, 26 maja 2011

brednie na jawie


A gdyby tak chociaż raz nie negować...?
Homo nie jest sapiens- pokażcie mi tu chociaż jednego racjonalnego od początku do końca.
Świat doświadczenia nie jest chaosem? Ciekawe jaka jest alternatywa. Idealny porządek runął zanim zaczęłam się nad tym zastanawiać. To po prostu nie do zrobienia, to niemożliwe i choćby nie wiem jak mocno rzucać metafizyką o ścianę, nikt od niej nie ucieknie. Nie chcę wierzyć w bezrefleksyjne sapiens w kasie w Tesco i w to, że wszechświat się nie rozszerza. Jeśli mamy dwie koncepcje to ta mniej prawdopodobna z pewnością jest bliższa prawdy. Schopenhauer. Experimentum crucis, ale tylko w etyce. Białe albo czarne. Nie da się pogodzić ze światem a już napewno nie z filozofią. 
Szalone myśli na granicy snu w upalny dzień pod koniec maja- to może zabijać.

Jeśli masz wybór: porozmawiać z kimś inteligentnym i nie przespać nocy, lub pójść spać spokojnie, co wybierzesz?




Po czym poznać idealnego faceta?
po tym ze jeździ rowerem!

sobota, 21 maja 2011

koniec końców, wszystko ma swój koniec

Dwa końce w tygodniu to dla mnie za dużo, dlatego znalazłam sobie dodatkowe, żeby nudno mi w życiu nie było. Przeklęta data i miejsce, przeklęte majowe zawroty głowy i dreszcz (deszcz!), kiedy się na to patrzy. Magia dziewiętnastek nie opuszcza mnie nawet wieki po ostatniej grudniowej epoce lodowcowej. Dzisiaj omal nie zapchałam ostatecznie dysku filmami- to tak jak z moją głową. Za dużo wspominania, miejsc jednoznacznych, spojrzeń nienawistnych- niedługo procesor się przegrzeje.

Obcy ludzie na ulicy wręczają sobie pieniądze z uśmiechem.
Maleńkie ptaszki wlatują w szaleńczym pędzie w odsłonięte śmiało dekolty młodych dziewczyn.
Ludzie migrują z miast do miast, pozornie bez powodu, pchani nieznaną dotąd chęcią spotykania się bez większego powodu.
Długorękie małpy w zoo w czasie największego upału wylegują się na kafelkowej podłodze i patrzą na nas rozumnie, z empatią.
...i niech ktoś mi powie, że to nie koniec świata!


...
smutno mi.
jestem zdania, że mogło być lepiej.


niedziela, 8 maja 2011

no place like heima



Dzisiaj miało być hipisowo, ale to odkładam na bliżej nieokreślone jutro- dziś rządzi Islandia. I naturalnie Sigur Ros z delikatnym jak majowy śnieg uśmiechem Alexa obserwującego jak Jonsi popiskuje na malutkiej scenie byłego kościoła. Będę mieszkać na Islandii, choćby to miało trwać dwa miesiące, choćby to miało trwać dwa dni. Wiadomo, że trawa jest zawsze bardziej zielona tam gdzie nas nie ma, ale tam nie ma też trawy, więc problem rozwiązany. Żwir, wypłukane surowe drewno, zapach mgły i jakiś dziwny błysk w oku każdego przypadkowego człowieka pojawiającego się na tym filmie. Może z braku słońca i depresji, a może..





islandzki sweter

środa, 4 maja 2011

Cieszyńskie niebo

Jak już się wróci do tego stęchłego miasta i zaśpiewa tradycyjną pieśń powitalną na melodię znanego hitu "Dobry Jezu, a nasz Panie..." ("Opole, tyś jest miasto chore..."), trzeba trochę ułożyć sobie wszystko w głowie. pójść do biblioteki i poczytać idiotycznie przeintelektualizowane recenzje ludzi silących się na oryginalną i niebanalną ocenę banalnego filmu. Potem można prychnąć pod nosem i wyjść na mżawkę z myślą, że ktośtam gdzieśtam piszę jakąś maturę, ale w zasadzie to co to się obchodzi... Roześmiać się na środku ulicy z głupawego dowcipu, który w zasadzie nikogo nie śmieszy (czy raczej- nie powinien śmieszyć), ale ma się ochotę pośmiać na głos, wiec ten głos rozbrzmiewa przez chwilę wprawiając w osłupienie szaraczki.


Szafy grające kojarzyły mi się zawsze tylko z filmem "Kawa i papierosy" i Iggy Popem, ale teraz może to się zmieni. Jak zawsze śpiewająco, bo dokud se zpívá ještě se neumřelo.
Na stole butelka Kofoli. Co nam po deszczu i śniegu. Jedźmy dalej, już nic nie zatrzyma tego maja. Inaczej nie znaczy gorzej.  
W filmach pojawiał się najgorszy czeski aktor (zbyt często, by znieść to ze spokojem) i jeden z moich ulubionych -dla równowagi. Co prawda trochę się chłop postarzał, ale on i tak wygląda na młodszego niż jest- Kryštof Hádek .
za rolę w "Młodym winie" został zaliczony do pierwszej dziesiątki najbardziej obiecujących aktorów europejskich
No dobrze, ten film być może nie jest wyjątkowo ambitny, ale poprawia mi humor i mogę go obejrzeć jeszcze wiele razy. Kolorowe winnice morawskie... ech...  Zdecydowanie lepszy niż "3 sezony w piekle", choć początek mi się podobał.