czwartek, 30 czerwca 2011

ještě se neumřelo

Kolory Islandii. Do patrzenia, a nie myślenia. 


To co nemám nemůžu ti dát
křídla orlů nad roklinou temnou

wtorek, 28 czerwca 2011

smutek, smutek

Zawsze czułam że urodziłam się za późno. 
Smutno mi, dowiedziałam się dopiero dzisiaj. Znalazłam zdjęcia z koncertu, prawie rok temu. Niby nic, ale jakoś ciężko na duszy. Spełniają się powoli moje obawy wielkiego pożegnania. Nie wiem. Nie chcę tego. Niby nic. A jednak...
 
Pierwszy rząd. Jakby się znało człowieka od zawsze. I Cohen już nie zanudza. Jest dobrze. Nie wolno się żegnać w ten sposób.

Koniec i początek wakacji. A tu ktoś taki postanawia nagle wybrać się na wakacje wieczności. W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem.
Dobrze z sobą było nam. Dzisiaj noc z Zembatym. ech i wielkie hm...

poniedziałek, 27 czerwca 2011

goniąc swój cień...

Statystycznie:
Ilu buddystów może żyć na Islandii?

Wprost na moje podwórko wychodzą okna Polskiego Towarzystwa Zen- sądząc po głośności ich modłów, są dokładnie naprzeciw mojego okna, które w lecie jest ciągle otwarte. Wieczorami często słychać ich bębenki (?) i monotonne śpiewy, mantry jakieś mruczane niby pod nosem, ale głosy niosą się aż na drugą stronę i przez moje otwarte okno wpadają do pokoju. Chociaż właściwie słychać ich w całym domu, myślę, że można by rozpoznać pojedyncze słowa, ale nie znam się aż tak na mantrach... 
 

Czasem kiedy ich słychać, kiedy tak przez godzinę bębnią i odprawiają swoje mruczane medytacje, wyobrażam sobie jak wyglądają, ilu ich jest (zapomniałam dodać, że podejrzewam iż wszyscy są mężczyznami- nie wiem czemu, ale ich głosy na to wskazują). Nigdy ich nie widziałam, co daje mi pewną przewagę- wyobrażam sobie jak lewitują pięć centymetrów nad ziemią z zamkniętymi oczami ze skupionymi twarzami i śpiewają mantry- jeden siedzi w kącie i stuka w bębenek- ten musi pozostać na ziemi. Myślę sobie, ze znajdują się w wyłożonej ciemnym surowym drewnem sali o wielkich oknach, że w pokoju ni ma żadnego mebla, wszystko jest zachowane w harmonii pustej przestrzeni, a oni lewitują w pomarańczowych szatach i mantrują. A są to zwykli ludzie, przychodzą po pracy w szkole czy biurze, mężczyźni w średnim wieku (no, niech będzie i jeden młody, o śniadej twarzy i długich włosach...). Na tę chwilę wyciszają się, wchodzą na wyższy poziom świadomości i kiedy już skończą rozstają się jakby nigdy nic. Nie świętują wzajemnie swoich urodzin, nie wiedzą o sobie zbyt wiele- gromadzi ich jakaś wewnętrzna potrzeba i zbędne dyskusje mogłyby to zakłócić. Dlatego nawet nie mówią sobie dzień dobry, gdy mijają się w soboty pod ratuszem wraz z rodzinami, tak zwyczajnie zwykłymi w zwyczajności tego miasta.

Dobrze że nigdy ich nie zobaczę...

skoro eastern, to czemu nie islandzki zen...?

czwartek, 23 czerwca 2011

sceptyk do znudzenia

Otwieram w bibliotece dowolną gazetę i natrafiam na artykuł o Islandii. A potem dla pewności otwieram jeszcze jedną- to samo. Trzeci raz postanawiam nie kusić losu, tak na wszelki wypadek. Jedno jest pewne- plakat tegorocznego Zwierzyńca jest fatalny, a moje głośniki świrują zamieniając piosenki Lennona na wersję karaoke. Dziwne, ze tak się dzieje jedynie z wybranymi- Lennon, Jonsi, Metheny (skądinąd znany również jako Petheny, ech). A teraz jak najszybciej skasować złe chwile tego roku, odciąć się póki czas i trochę słońca sprzyja zjawiskom amnezji totalnej. 
Papierki latają w powietrzu, wszytko jeszcze bardziej zabałaganione niż tydzień temu. A będzie gorzej. Wszystko niebezpiecznie buczy, jak te nieszczęsne głośniki i już nie ma różnicy czy to wakacje. Niech planeta obróci się jeszcze o 45 stopni, może to coś zmieni...

"...Ktoś kupił jabłka, zostawił na stole.
Ktoś jedno przekroił, teraz twoja kolej."

"takie uczucie, że nagle nie jesteś nikomu potrzebny..."
wolne żarty

niedziela, 19 czerwca 2011

dzień hippisa, dzień hippisa...

Wszystko przez ten idiotyczny sen- kiedy jakaś wyższa siła chce mnie odciąć od tego, co się stało, jak szalona chwytam się brzytwy. Nie ważne że się kaleczę, ważne że nic się nie zmienia, że mogę pielęgnować chore wyobrażenia ze wiadomością, iż nigdy się nie spełnią, bo nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Już nigdy nie będzie takiego lata, ale muszę się łudzić, bo inaczej jest tylko gorzej...

Obudził mnie dziś sen podwójny. Z potrójną klęską. I co? Nic. Żyję nadal. Mam mokre włosy i nie robię nic pożytecznego. Zawodzę ludzi i tracę kontakt. 
W poniedziałek dzień hippisa. To tak w nawiasie bo data jest umowna i powoli tradycją się stają tańce na korytarzu przed salą 206. Nie wiem co zrobimy z tym. Nie mam już siły. Jeśli taki mają być sny, to wolę nie spać już nigdy.


Nie ma takich drogowskazów, które wskazują same na siebie.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

będziemy szaleć nienagannie...

Kobieta z tygrysem
Ludzie których się nie poznaje
Dzień Hippisa
Noc Filmowa
Sterta książek
Tematy maturalne
Zajęcia wakacyjne
Naleśniki dla Iwana
  

Jak dobrze, że już prawie koniec.............

 małe zwycięstwa są najlepsze

(ciągnę resztką sił)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

tysiace nieprzespanych nocy!

Upał upałem, ale zbliżające się wielkimi krokami wakacje napawają opt7ymizmem. Przedsmak w nocce niedzielno poniedziałkowej- czwarta nad ranem odśpiewana tym razem po cichu, ale zaczyna się coś nowego- nasze głosy płyną pod chmury i są niepokonane. Zawsze już będą tańczyć z wiatrem wieczornym i budzić ptaki przed świtem.
Uciec, zwariować, zakochać się, biec, śmiać do utraty tchu, paść na ziemię i umierać w sekundzie najintensywniejszego życia. Wyrzucić komórki w błoto i poskakać po nich glanami wykrzyczeć przy tym parę klątw i uciekać wzdłuż lasów ile sił! I ucieszyć się każdym komarem brzęczącym nad uchem i każdym niespodziewanym deszczem.

Islandzka miłość.
Mówimy w innych językach, dzielą nas wieki historii. Ale to dystans niedostrzegalny wobec całej reszty. I jeszcze jedno... przecież wszechświat się rozszerza, prawda? Rozmawiamy o tym do rana a gwiazdy spadają chmarami i wplątują się we włosy. I nic nie jest ważne oprócz oddechu ziemi, który czujemy leżąc z uchem przyłożonym do piasku.

Dobrze. Raz jest dobrze, raz niedobrze.
Ale niech nas coś w końcu trafi!

niedziela, 5 czerwca 2011

raport z roztopionego miasta

Nie jestem stworzeniem tropikalnym. 
Nie da się funkcjonować w takich warunkach. Nie jestem w stanie żyć, a co dopiero pracować. Na myśl o dusznym autobusie robi mi się słabo, ale cóż... trzeba zadbać o swoje interesy.
Studnia się nie aktualizuje i nie mam czego słuchać- może wyschła?
Tło lodowe na moim blogu straciło moc sprawczą. Katastrofa meteorologiczna.

"Raz do roku jelenie łowią ludzi..."


środa, 1 czerwca 2011

wszystko jedno.....

"Wszyscy ludzie śnią, ale niejednakowo. Ci, którzy śnią w nocy, w najmroczniejszych zakamarkach umysłu, budzą się rano z przekonaniem, że były to tylko majaki. Są jednak i tacy, którzy śnią za dnia, i ci są ludźmi niebezpiecznymi, gdyż nierzadko z otwartymi oczami odtwarzają swe senne marzenia, pragnąc przemienić je w rzeczywistość"

A ja budzę się rano w jakimś nierzeczywistym świecie i pierwsze co zauważam, to fakt, że sufit spada mi po kawałeczku na głowę. Dalej już nic nie jest ważne, bo cały dzień to walka z tym kawałkiem tynku, odrobiną cegieł i upartymi myślami o tym wszystkim, co jeszcze może się zawalić
Budze się do kolejnego snu jednocześnie zastanawiając się co robi w tym czasie mój mózg. Kiedy np. czyta się kognitywistyczne teksty- co wtedy robi mózg? Udaje że to nie o niego chodzi, że pracuje jakby nigdy nic, a w głębi czuje się obnażony ze swoich tajemnic... czy raczej "zaciera ręce" szyderczo, bo wszystkie te teorie to stek bzdur i bardzo daleko nam jeszcze do prawdy... Zastanawiające...



I czy sen rzeczywiście układa nam wszystko tak jak należy? Miewam ostatnio koszmary, ale może dlatego, ze w tym czasie zajmuję czyjeś sny, więc bilans musi wyjść na zero- u mnie źle, gdzieś tam dobrze. A może szkoda życia na sen? W końcu Nasz Niedościgniony Mistrz Wszelkiej Nauki spał po 4 godziny tygodniowo- może to tajemnica jego sukcesu...?



więc wstaję raz jeszcze i ubieram się nieodpowiednio do pogody.
przecież i tak wszystko jedno