środa, 26 września 2012

kotmurka

 pyłek w oku, plama światła, Szkocja, Szwecja, Anglia, Dania.

"Czwarte pudełko pełne było przepalonych przedwojennych żarówek. Nie żałosna i nie komiczna, ale patetyczna i miłosna kolekcja. Któraś z was tak kochała? Którakolwiek kobieta na świecie wpadła na pomysł, żeby zachować żarówki, co świeciły za życia ukochanego? Na pamiątkę tamtego światła nad głowami; na pamiątkę tych chwil gdy łagodnie gasły nad posłaniem?"

piątek, 21 września 2012

takk

Nie da się pisać o tym koncercie...

Takk!
(gdzieś tu w trzecim rzędzie - moja ręka macha jak szalona)

czwartek, 13 września 2012

bałaganiarskie brednie

Pierwsze chłody, palę świeczkę urodzinową, ale nie mogę wymyślić życzenia- czego jeszcze potrzebuję? Dzień bliki szczęścia i jeszcze bliższy rozpaczy, kiedy uświadamiam sobie że to nie znaczy "na zawsze". Próbowałam przypomnieć sobie co robiłam o tej porze rok temu- po powrocie z Wrocławia. Nic nie pamiętam, biała plama osiemnastkowa?

tak, to chyba zawsze jest tylko tak, że tylko ocieramy się o szczęście, w życiu piękne są tylko chwile.

A teraz jest szaro, ale też mam poczucie, że tak właśnie ma być. Ze za jakieś dwa miesiące na polankę przyjdzie pani zim, a wtedy okaże się, że jesteśmy lata świetlne od "teraz" od martwego punktu teraz. Nie mówię, że jest źle, tylko zbyt statycznie, czuję jak mój mózg zamienia się w skorupkę, bo od dawna nie tknęłam nic filopodobnego, a to jest mi niezbędnie do życia konieczne. Drżę za każdym razem gdy przypomnę sobie pytania...

 nie byłoby źle zderzyć się z siłą nadludzką, z tą wspomnianą już dzisiaj energią...

niedziela, 9 września 2012

a bit nervous

Duże miasta są dobre, duże miasta mnie wzywają.
Nikt z nas nie jest nieskazitelny.

Zapowiadają jutro upał... wymyślony jak Hamlet i Dania...

piątek, 7 września 2012

dom, który nigdy nie będzie mój i kilka moich zdjęć

tak, to prawda, jest więcej pięknych domów, które nigdy nie będą moje. Myślę, że mogę nigdy nie mieć domu w takim fizycznym znaczeniu- co najwyżej jakiś ciemny kącik, ale raczej nie dom.

ten był i ciągle jeszcze jest w zasięgu moich możliwości, choć wydaje mi się to zupełnie nierealne i niezależne od mojej woli.

dziś jest tak:

czuję się tam jak w domu ze "Stu lat samotności". Jest niesamowity, na podwórze przechodzi się przez okno, jak u Pippi Langstrump. Urzeka mnie triumf życia nad tym umarłym dawno domem, wino wchodzące przez okna do wnętrza, odrapane ściany i ta poezja sufitowych zacieków. Przedmioty porzucone przez nieżyjących już właścicieli, kawałek przeszłości, która niebawem rozsypie się w gruzy.

wtorek, 4 września 2012

monday will save me

wrzesień zaczyna nabierać lepszych kształtów, kiedy za oknem zmienia się krajobraz. Już wiem dlaczego życie tu jest takie nieznośne- zbyt płasko, jakby ziemia kończyła się i zaczynała na niewielkiej mieścinie wojewódzkiej.

a gdyby tak droga była nieskończenie długa. Całe życie w trasie. Szwendak pod koniec wakacji, bene!

poniedziałek, 3 września 2012

Hickokfenster

"Dopiero słońce przywróciło nam dobry humor. Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce działa niekiedy skuteczniej niż szwajcarskie proszki noveril czy amerykański aventyl HCI. Słońce jest także żółtym ręcznikiem frotte, który nas samoczynnie wyciera do sucha. Słońce również dostaje się nam do krwi, by ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal."


niebywałe że potrafię jeszcze płakać nad książką.