niedziela, 25 sierpnia 2013

pocity

Klusa ciąg dalszy. Niedziela i deszcz przyjeżdżający zawsze z aŭtobusem powrotnym. Uroczyste otwarcie strony internetowej, wycieczka na górę o pięknie szeleszczącej nazwie, widok na miasteczko i my na skale.
trawa jak włosy na wietrze, K i R wymalowane czerwoną farbą na drzewie, obowiązkowe zdjęcie z tym napisem i idziemy dale, idziemy pracować w niedzielę, teraz tak już będzie, wiem. 
uczę się słowackiego i wsłuchuję w swój oddech, uspokajam, bo wrócisz za dwa dni i deszcz odejdzie. Dotykam książek w kartonowych pudłach, dwa tysiące ksiażek, między nimi tłumaczenia polskich pisarzy, przypadkowy zbiór od przypadkowych ludzi. Z resztą wszystko zdaje się być ciągiem przypadków, tak to wygląda.Ale wszystko tak naturalnie, sen i ranek gdzieś po piątej, medytacje, spokój, śniadanie, znów pracujemy, już nie liczę poniedziałków, czy niedziel, zawsze jest niedziela, zawsze od kilku tygodni tylko niedziele, nieważne czy z czy bez.

za pomyślne dokumenty, udane projekty, siły i czas do pracy, przeszkody zawsze do przejścia i prawidłowe końcówki dopełniacza...
i coraz bliższe, czy raczej niewidzialne granice krajów

A ve tvým objetí, tak sladce náruživým,
stanu se obětí, stanu se kdo ví kým.
A pak s tvým úsměvem obletím celej svět
a tvoji nahou tvář pochopím nazpaměť.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz