niedziela, 16 stycznia 2011

tak bardzo chciałbym abyśmy zwariowali!

Tkwimy w naszych szarych norkach pomiędzy zimą a wiosną. A nie można cały czas być obojętnym, albo w lewo albo w prawo. Albo śnieg albo przebiśnieg, nie można mieć wszystkiego naraz bo wtedy tak naprawdę nie ma nic!

Dobrze, będzie dobrze lub niedobrze, ale zawsze połowa w naszych rękach. Szalone danse macabre i co dalej, a może nic? Zwariujmy, zwariujmy, proszę! Niech wszystko zacznie wirować jeszcze szybciej: nocne telefony, maile przybliżające nasze orbity, lęki raczej śmieszne niż straszne, śmiech do lustra. Szaleństwo? I dobrze! Jak to ktoś dzisiaj powiedział: Szkoda mi dnia. 

Mnie też. A jednak nadal marnuję czas.


Nordycka niepoczytalność: od depresji do gorączki i ekstazy.

Będę wszędzie, wszędzie będę
Czy to ważne gdzie to będzie!

1 komentarz:

  1. Też mnie wczoraj to naszło (w kościele by the way, czyli jak się skupić na kazaniu, docinek pierwszy).
    Że jak to kiedyś ktoś mi powiedział: "Dzisiaj Mount Everest, jutro Rów Mariański"
    Albo jestem zachwycona, albo sięgam dna.
    Albo uważam się za cudowną i wspaniałą, albo za totalne... No właśnie.
    Nie ma w tym żadnego rozsądku. Żadnej prawdy, ani sensu. Obiektywnego subiektywizmu. Męczy się Miron męczy...
    Albo śnieg albo przebiśnieg. Niech będzie dobijśnieg.

    Tylko czemu to szaleństwo ma być niby nordyckie?

    OdpowiedzUsuń