Tkwimy w naszych szarych norkach pomiędzy zimą a wiosną. A nie można cały czas być obojętnym, albo w lewo albo w prawo. Albo śnieg albo przebiśnieg, nie można mieć wszystkiego naraz bo wtedy tak naprawdę nie ma nic!
Dobrze, będzie dobrze lub niedobrze, ale zawsze połowa w naszych rękach. Szalone danse macabre i co dalej, a może nic? Zwariujmy, zwariujmy, proszę! Niech wszystko zacznie wirować jeszcze szybciej: nocne telefony, maile przybliżające nasze orbity, lęki raczej śmieszne niż straszne, śmiech do lustra. Szaleństwo? I dobrze! Jak to ktoś dzisiaj powiedział: Szkoda mi dnia.
Mnie też. A jednak nadal marnuję czas.
Nordycka niepoczytalność: od depresji do gorączki i ekstazy.
Będę wszędzie, wszędzie będę
Czy to ważne gdzie to będzie!
Czy to ważne gdzie to będzie!
Też mnie wczoraj to naszło (w kościele by the way, czyli jak się skupić na kazaniu, docinek pierwszy).
OdpowiedzUsuńŻe jak to kiedyś ktoś mi powiedział: "Dzisiaj Mount Everest, jutro Rów Mariański"
Albo jestem zachwycona, albo sięgam dna.
Albo uważam się za cudowną i wspaniałą, albo za totalne... No właśnie.
Nie ma w tym żadnego rozsądku. Żadnej prawdy, ani sensu. Obiektywnego subiektywizmu. Męczy się Miron męczy...
Albo śnieg albo przebiśnieg. Niech będzie dobijśnieg.
Tylko czemu to szaleństwo ma być niby nordyckie?