środa, 5 stycznia 2011

piszę pijane listy

Słownik poprawnej polszczyzny naszym najlepszym przyjacielem.
W ramach zmieniania swojego życia na lepsze (lub tylko inne) dużo dziś wydarzało się. Piszę, że się wydarzało, bo jeszcze nie wiadomo co z tego właściwie wyniknie. Cokolwiek się dla nas szykuje- niech się piecze! Wracając do Augustyna- żyj teraz, żyj teraz, żyj teraz...i tak dalej. Nie planujmy zbyt wiele, bo możemy się zawieść.

(Islandia żyje i ma się dobrze. Nawet nadała kilka słów do nas.)

Intelektualnie wypompowana, a może tylko odrobinkę zmęczona. Z jednej strony chciałoby się zapaść w sen zimowy chociaż na kilka dni i przeleżeć długie mroźne wieczory w ciepłej norce jak jakaś wiewiórka, czy borsuk. A jednak... coś się dzieje. Albo za bardzo się doszukuję. 
Jest mróz i stokrotki w jednym, za to śnieżku jak nie ma, tak nie ma. Przez to nie wypada śpiewać pewnych piosenek i trzeba się trudzić ze zmianą słów- bim bom! Ale co to dla nas- filomatów!


(A Jadzi zaśpiewajcie dzisiaj sto lat osiemnaście razy- ale cichutko, bo się bardzo denerwuje.)
Aniołki się panoszą, papierki latają w powietrzu jak zeschłe liście. Pierogi się jedzą. Tapczany poskrzypują z cicha. Ludzie wysyłają tysiące maili dziennie, trochę mniej listów. Są też najukochańsze mamy świata. Jest parę projektów i eliminacje za niecałe dwa miesiące. Jest ktoś lekko zgarbiony w końcu korytarza. I ktoś, kto pozwala, by działo się to wszystko. Na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz