Już trochę czuję jakbym mieszkała w tym domu z drewna ukrytym wśród chaszczy. Wita mnie znów kot, Salomon tym razem, próbuje wdrapać się na drzewo i wyczynia karkołomne akrobacje na murku. Kiedy go zauważam ze spokojem udaje, że jest bardzo zajęty toaletą- co robią koty gdy nikt nie patrzy?
...
na szczęście jest również Atman, zawsze bardzo przyjacielski- przynajmniej dla moich nóg.
jest wprost idealny. Nie mógłby być bardziej koci.
dostaje wczesną kolację w kuchni, ale nie rusza jej przez cały czas gdy rozmawiamy. Gentelmen i elegant pomimo tak niskiego pochodzenia.
nie ma niestety bliźniaka Atmana- on jest niepowtarzalny.
Wracając podśpiewuję, bo autobusy jakoś bezsensu- Starsi Panowie ratują mnie przed zamarznięciem. Oraz jedna, przepiękna piosenka o róży, pajączku i kawiarni.
Bredzę? Bredzę wystarczająco, by nie zasnąć tej nocy do drugiej, więc czy ma to jakieś znaczenie?
Wstępujemy na przestwór oceanu.... Jeśli tempo pracy przyspieszy mi o jedną setną godziny, awansuję na wyższy poziom świadomości i będę lewitować nad ziemią.
Na początek dwa centymetry.
Aż dwa?! :)
OdpowiedzUsuńZawsze miałam mieszane uczucia, co do tej piosenki o pajączku i kawiarni. Może dlatego, że róża była żółta?
Ech, kociaki, kiciaki, kuciaki...Takie niewinne i nie przynoszące już złych huraganów... :*