Romsi, nie tak ma być, znowu zmierzasz w złą stronę, za dużo myślisz, za dużo oczekujesz... coś rusza, bardzo powoli, coś co musiało czas jakiś przeleżeć nie tylko w mojej głowie. Jak tu nie podejrzewać, jak zdystansować się, skoro samo podkłada się pod nogi to COŚ. Ale wykrakałam sobie, najbardziej oczekiwana przesyłka w historii.
szast prast i idę ulicą, a jest dobrze. I spokojnie, pierwszy raz od dawna czuję się spokojnie w tym mieście i nic mnie nie obchodzi. Chwilowe pogodzenie a w głowie dylematy moralne i rozmowy z Karamazowem. Kogoś mi tu brakuje, ale teraz ta pustka jest chociaż znośna, teraz przynajmniej odczuwam ulgę...
poidealizujmy NN, w końcu czy coś jeszcze pozostało? Można się już nigdy nie spotkać, planety kręcą się coraz szybciej aż do całkowitej degradacji układu, odległości się zmieniają, pociągi jeżdżą coraz wolniej i można się nieopatrznie znaleźć tam, gdzie się być nie chciało. Ale to nic, to nic, jesteśmy i innego życia nie będzie. Przełamanie po to by usłyszeć "nie" i ucieszyć się z własnej głupoty. A czego się spodziewałaś, Romsi? Jak zwykle cudu. A zazrak se kona tylko raz na sto lat, swój już zmarnowałaś. Teraz wreszcie zacznij żyć tym co masz.
Posłuchała i tak zrobiła. "Smutno mi Boże, za twe hojne dary".
Mam suche kwiaty. I coś czego nie odbierze mi nikt, tak jest niewypowiadalne. Ech!
Sto tysięcy milionów wierszy w naszych rękach, wystarczy je wypowiedzieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz