wtorek, 23 października 2012

esta simpla

W ramach rozluźnienia tu sobie piszę, nie chce mi się silić na oryginalność, po prostu miałam świetny dzień, po którym mózg paruje z przegrzania ale czuję, że zmierzam w (bliżej nieokreślonym) dobrym kierunku i właśnie do tego służą mi studia. By uczyć się nieistniejących, syntetycznych języków, a na nudnawym wykładzie z komunikacji czytać Gombrowicza. I właśnie chyba ta lektura mi pobudziła dzisiaj lingwistyczno anarchistyczne pokłady sił, ochotę na czeskie piosenki przedszkolaka...
Więc ja chciałem być, jakowi młodzieńcy, co pojawiają się na stacjach miast prowincjonalnych z tobołkiem, gotowi do drogi, i na widok nadchodzącego pociągu mówią: tak, muszę się oderwać od miasta rodzinnego, to dla mnie za ciasne, żegnaj, miasto, powrócę może do ciebie, ale tylko, gdy szeroki świat urodzi mnie po raz drugi.

2 komentarze:

  1. kurcze, od pewnego już czasu wchodzę tutaj i czytam, i za każdym razem czytam choćby w jednym zdaniu siebie. dziękuję za ten tekst pod zdjęciem.

    OdpowiedzUsuń
  2. podziękuj Gombrowiczowi ;) Ale i tak bardzo mi miło ;)

    OdpowiedzUsuń