czwartek, 15 listopada 2012

карбидо! цинамон!

magiczna, magiczna noc, w oparach wieczornych mgieł, w strzępach słów ukraińskich, polskich, hebrajskich... Pijani powietrzem i życiem, słaniamy się ze zmęczenia i zimna, nie trzeba mówić, wystarczy słuchać, patrzeć na światła i cienie na ścianach świątyń. Całkowite zauroczenie, krwawo pijackie zaćmienie księżyca, noc, która nigdy się nie kończy, świat, w którym tkwimy po uszy...
zapiera mi dech szaleńczy taniec, przeraża i fascynuje, coś demonicznego, coś absolutnie wspaniałego- świat do którego należę, nie jakieś anglosaskie przyśpiewki, a nostalgia pogranicza tak namacalna, że aż powietrze między nami gęstnieje

a potem brawurowy i jak zawsze bezowocny pościg za opolskim kosmopolitycznym duchem znikajacym w przeciągu pół minuty za rogiem dowolnej ulicy breslauowa... fatum, pech i wielka pogoń, nieodkryte pokłady desperacji we mnie,. Wspaniały dzień, nie ma nadziei, bawmy się

1 komentarz:

  1. co za opolski kosmpolityczny duch? weź, poczułam się urażona tymi "anglosaskimi przyśpiewkami":P

    OdpowiedzUsuń