czwartek, 1 marca 2012

jako to slunce mezi pomeranči

co to jest tungeza?
brzmi jak egzotyczna choroba. Nie obchodzi mnie co oznacza.

jest nerwowo, każdy ruch powoduje zatapianie mojej lichej tratwy coraz głębiej, wystaje już tylko głowa, która myśli intensywnie, lecz nie dość by wpaść na pomysł jak się wydostać z bagienka.
Więc grzęznę sobie. Ale jutro piątek, trochę filonudy popołudniowej, zamiast tego mogłabym odespać, albo poużalać się nad sobą trochę dłużej, ale coś mnie pcha wciąż w jedno miejsce, zawsze przecież jest jakaś szansa choćby minąć się w przejściu, zawsze można upuścić dolara i idiotycznymi wymówkami zabawiać towarzystwo.

słucham czegoś- wszystko jedno czego. Zatrzymać czas, by dokończyć zaczęte książki, potem przespać ze dwie gorączkowe godziny i zbudzić się w czymś lepszym, cieplejszym i bliższym. Ileż czasu tracę, by opanować gniew i złe emocje, które blokują mi działanie!

jest kilka rzeczy na które czeka się zawsze-jest śledztwo kryptonim M.
jest koncert Sigura we wrześniu
jest wyjazd do Wrocławia, opcjonalny, ale realny w przyszłym tygodniu
jest jeszcze coś więcej niż klucze do zadań i  prace pisemne.

siedziałam na placu wczoraj i olśniło mnie wśród niedorzecznych rozmów, że to ten sam plac, a wszystko się zmieniło, że nie można dwa razy do tej samej- i tak dalej. Że etapy się kończą i coś nowego zaczyna się wraz z tą świadomością końca, że dalej pisze się tak samo ciężko, ale z lżejszym sercem, jakimś uwolnieniem i że właściwie mogłabym wygrzebać gdzieś jeszcze moje stare płyty, tylko po co? to już nie moje melodie...

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz