jak można żyć normalnie i nie denerwować się, kiedy po fęfnastym mailu nagle wielki i nieobecny KTOŚ, siła sprawcza biurokracji, Duch Histerii i Bankructwa twój sprzeciw przeciwko niesprawiedliwości jawnej zaczyna wprost nieelegancko wyśmiewać? Jak dogadać się z bezcielesną biurokratyczną magmą, która nawet nie zadaje sobie trudu czytania twoich uprzejmych acz stanowczych listów i mówi zupełnie innym młodzieżowo-wyluzowano-ważaniackim tonem, którego nie znoszę ponad wszystko?
I jak nie zwariować, kiedy jedno słowo obraca wniwecz pół roku starań?
Nienawidzę faceta w dredach, któremu się wydaje, że jak jest parę lat starszy to cały świat może traktować jak szmatę do podłogi jego genialnego piwno studenckiego świata, jak wielkie i okrągłe zero, które wystarczy kopnąć, by się przewróciło.
Jak mamy myślec pozytywnie? jak mam się nastrajać?
Wystawiam się za grupę, ryzykuję konflikt i jeszcze zostaję obustronnie wyśmiana. I jeszcze go to dziwi, że w ogóle zadaję sobie tyle trudu, żeby pisać. Że cała aktywność, jaką w tej sprawie podejmuję, jest bezużyteczna i śmieszna i co ja właściwie mogę? Wysuń konkretny argument, wtedy dopiero cię wyśmieję.
i mantra, która i tak już niczego nie zmieni: jestem poza wszystkim, jestem poza...
jedna wielka bzdura
czy wspominałam już że nie cierpię czarnych sukienek?
Przerażający kiciuś.
OdpowiedzUsuńWyślij temu gnojowi to, co tu napisałaś. Może go to ruszy. Śmiać mi się chce (a może płakać) jak sobie przypomnę, że to przecież Instytucja Kultury, Wydarzenie Kulturalne etc. Mam ochotę krzyczeć - Kultura to Bzdura! Ale co zrobisz...
Coraz mniej chce mi się tkwić w tym "kulturowym-kulturalnym" (taaa) bagnie polskim. Myślę o zostaniu kwiaciarką na targu. Ale studia skończyć trzeba - "kulturalne".
Tak, mówiłaś, że nie lubisz czarnych sukienek.