wtorek, 6 grudnia 2011

miętowa mgła

Janerkowa gorączka i nic poza trzydziestoma sześcioma procentami z matmy. Szesć w zapasie, też w gorączce.

rudzieję ze zgryzoty w czerwonej marynarce rodem z Amadeusza.
Kochamy ten film...

obejrzałam Away we go. Myślałam, że mnie nie bawią takie filmy, ale ten nie był zły, a nawet wciągnął mnie świat idiotycznych fanatyków rodzinnego amerykańskiego życia. W końcu: po to mamy takie filmy, żeby nie musieć tego oglądać na własne oczy. Miłe wystroje i stroje- całkiem znośne dla oka. i tyle.
chociaż z amreykańskich na zawsze będę wierna Juno. Jakiś sentyment zwierzyniecki...

Za bardzo się wyluzowałam z brzytwą na szyi- wystarczy jeden nieostrożny ruch. 
Jak tu nie szaleć?

Tak bardzo chciałbym abyśmy zwariowali
perspektywa wieczoru rozmów i nocy wariactwa, czy nocy filmowej z przymułami i Naszą G.?

1 komentarz: