takie miasto bez wyrazu to na dłuższą metę dość przykra sprawa.
Ciekawe jest to, ze jedynie dwie rzeczy w dzisiejszym świecie wywołują u ludzi histeryczne reakcje: jedną rzeczą jest Bóg, drugą- Państwa. Silne i niekontrolowane wybuchy emocji, gdy w grę wchodzą Bóg i Państwo, każą myśleć, że obie instytucje tak naprawdę pozbawione są swojego znaczenia. O śmierci Boga szepnął nam już przed mniej więcej stu laty Friedrich Nietzsche. O Państwie nic nie wiedzieliśmy...
a chyba nie warto walczyć ze społecznym, powszechnym wyobrażeniem, zawsze jest się wtedy uznanym za dziwaka, odszczepieńca, albo świra, któremu zależy tylko na racji, a nie wyższym jakimś celu. Myślę o tym wszystkim, o tym, że jeśli Europa to tylko wieża w Paryżu i Big Ben, z rzadka jakiś Berlin, Holandia. Nie ma szans, żadne euro nie pomoże, żadne komercjalne akcje uświadamiające. Minie jeszcze wiele lat zanim ktoś pomyśli że istnieją też inne kraje, nie podrzędne wobec englishów czy frenchów. A dla nas co za różnica? Taka- nie znasz angielskiego jesteś nikim, masz ochotę na trochę egzotyki, jedziesz na Ukrainę.
W głowie mi się to nie mieści, że wszystko takie postępowe, a oparte na stereotypach i przesądach. Już samo to jest dobrą wymówką by tego nie robić...
och, znowu takie mi to wychodzi nietakie... to z braku rozmówcy a także z powodu ucieczki od zaległych wypracowań o teoriach prawdy (ych, na samą myśl mi niedobrze...)
zawsze to będą takie kolorowe zabaweczki, przelotne spojrzenia i puste westchnienie zachwytu ale i wyższości nad czymś bardziej środkowym, a nawet wschodnim. To paskudne. Nie wiem co z tym zrobić.
nie wystarcza już, że cudze chwalicie...
chyba zbyt się uświadomiłam i za dużo jak na jeden raz, teraz będę cierpieć za miliony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz