"Myślę, że zreasumuję moje podejście wobec filozofii mówiąc: Filozofia może być właściwie tylko poezją"
wczoraj wpadłam w zupełny szał filozoficzny obłożona ze wszystkich stron Wittgensteinem i Schopenhauerem (przez jedno p!), z jakimś islandzkim motywem muzycznym w tle głowy. Poszukiwanie prawdy, jakieś miotanie się w empiryzmach... Czy pani też nie może nocami spać przez relatywizm? A fenomenologia? Czy nie spędza snu z powiek?
myślałam że mi przeszło, myślałam że to trwała filozoficzna impotencja, ontologiczny wstręt uwarunkowany urazem psychicznym i okropną świadomością potrzeby socjalizacji z otoczeniem... myliłam się, to choroba na śmierć, rozpacz i wieczne niezaspokojenie. O, Spinozo....
zielony czwartek niezmącony próbami muzycznymi w sali obok- przewraca moje patrzenie na świat do góry nogami, odzywa się to dopiero wczoraj, kiedy ze zmęczenia nie da się już dłużej czytać; wiedza, z którą nie ma co zrobić, która jest jak brakujący puzzel, a jednak nie pasuje do pozostałych, jakaś jest skażona i burzy porządek klasyfikacji.
jak mogłam na to nie wpaść?!
sny w których Wittgenstein podaje z uśmiechem w szalonych oczach rękę Herbertowi posiwiałemu wśród torfowisk
...ech....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz