niedziela, 20 maja 2012

podróż po cudzych ogrodach

kiedy nie potrafię złożyć mapy, bo zawiewa od wschodu jakimś cynamonem. Potem lecę w dół uniesiona i rozdmuchana niepotrzebnie letnim już prawie powietrzem. Wjeżdżamy dwie w nieznaną dzielnicę, dziś tak słoneczną, wyobrażam sobie ten ogród, w którym siedziała, myślę przez chwilę, ze może za tydzień odwiedzę własny, u podnóża pragóry, w krainie tokarczukowej wyobraźni i mojego fantazmatu dzieciństwa.

 denerwuję się, ale och, przecież zawsze można się natknąć na niepożądaną figurę. I nie trzeba pracować w księgarni czy bibliotece, choć to szczyty naszych marzeń. Czasu mamy dość by iść jutro do kina na serbski film a nawet by wyjść z niego w połowie bo taki mamy kaprys, a jakieś żółte kwiatki pachną tak mocno, że chce się iść na północ. To miejsce zakazane. Wczoraj wygrzebywanie popiołów, już nic nie czuję, brzydka blizna, ale martwa.
 dziś roweruję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz