środa, 26 października 2011

Kleist und Vogel

wyśrodkowuję tekst i gubię się w tłumie- perwersyjna przyjemność nieposiadania ciała, gdy twoim ciałem jest poruszająca się chaotycznie masa. Wychodzę z piekła do piekła tracąc rachubę i skale, gdzie gorzej. Wszędzie tak samo- przenoszę złote góry za chwilę samotności i ciszy.
Wciąż zaskakuje mnie ludzka nienawiść do minimalizmu- tworzenie problemów w najbłahszych nawet rzeczach. Okazuje się że nie ma ucieczki z piekielnego kręgu niedogodności- stoję w kolejce i pocę się o dwadzieścia minut dłużej niż to konieczne. Popycham i jestem popychana na chodniku który jest za wąski nawet jak na tak małe miasto. Spotykam osobę, która ewidentnie chce robić na złość mnie i sobie. Złorzecząc w duszy sama staję się jej odbiciem- nie ma luster moralnych, chyba ze w starych powieściach. "Ludzie ludziom..." i tak dalej.

To się nie może skończyć dobrze. Salony jesienne i filozofie fryzur. Jedyny człowiek z białą brodą zachowuje względny spokój w tym horrorze, choć nie mam pewności, czy nocami nie krzyczy w poduszkę. Kto wie... w jego wieku...
Idiotyczne pomysły na jeszcze większe ośmieszenie siebie- wszyscy "musimy" brać w tym udział dla jakiejś abstrakcyjnej idei zbawienia którego nie będzie, bo nawet nie wyobrażam sobie, jak to miałoby wyglądać. Ustalmy raz na zawsze: te trąby i liczby to ściema.

"Naprawdę ważnie nie jest pytanie dlaczego ludzie odbierają sobie życie. Naprawdę ważne jest pytanie: dlaczego większość tego nie robi"

1 komentarz: