konkluzja której wysnucie zajęło mi trzy tygodnie, a właściwie jakieś sześć godzin na przestrzeni tych tygodni: świat jest nieuleczalnie chory. Nie ma recepty. Nie tylko ja tak myślę i może jest to jedyne pocieszenie.
świetliste plamy na zielonej podłodze w zielonej sali z zielonym biurkiem. I tak się składa, ze mam zieloną koszulę z zieloną broszką i wszystko jest przez chwilę bardziej zielone niżbyśmy się spodziewali po takim świetlisto złotym dniu zakurzonym. I czyż to nie piękne że w absurdzie jednak można spotkać Kogoś? Może tylko na chwilę, może by zrozumieć, że nic nie pomoże.
Plan skromny. Ale może się powieść.
Słucham znowu Studni- błogość.
nie chce mi się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz