Zatem czekamy na wyprawę w nieznane. Z tym co "najlepsze mi się w życiu ostatnio przytrafiło". I dobrze, będzie dobrze lub niedobrze, ale będzie więc martwić się można dziś tylko o nieusprawiedliwioną biologię, która też miała być przygodą gdzieś za rogiem magicznej ulicy na której spotykam zawsze wszystkich; szkoda tylko ze nie tych co bym chciała. I nie można zaczytywać się w Ulissesie, ani tym bardziej w Arystotelesie, i nie można się przejmować cytrynowym zapachem nagle w środku byle jakiej godziny, tylko dlatego że nie powinno się go poczuć akurat teraz. I tym, ze czyjaś koszula nie pachnie już TAK. Nie, tym nie można i nie będziemy się przejmować.
Czeka na nas Voo Voo i szaleństwo niedzielne z powodu czyichś urodzin.
I jakaś książka w weekend, tym razem nie teoretyczna. Teorii wszelakich mamy po dziurki w nosie dosyć i jak na razie zalecana przerwa, choćby na ławeczce koło schodów skąd jest wyśmienity widok na szatnię "ha" i można się powygłupiać w tym absurdzie.
Znowu trzeba okazać siłę której się samemu nie ma.
Odkryłam właśnie powód mojego szczęścia- nie posiadam konta na Facebooku. Czyni mnie to tylko trochę szczęśliwszą, ale zawsze to o dwa zdania mniej.
Gdy budzik pieje, bym wstał,
Dziękuję Bogu, że dał,
By nocą mój rozum spał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz