bo mi tu wcale idyllicznie i raczej krew mnie zalewa, nadmiar energii źle ulokowanej, zły układ planet, rolet i toalet i wszystko, wszystko na nie
wszystko się bajecznie wręcz rozpieprza, w gazetach bzdurne jakieś artykuły co budzą we mnie jedynie furię, której nie mogę stłamsić, zabić, zdusić
bo zawaliłam, co zawalić się dało, bo nie dosięgam do najniższej nawet półki, a skakać nie ma siły, bo nie widzę sensu, bo nie jesteśmy samotnymi wyspami, a ja maszynką do spełniania życzeń
otóż
tak się nie śpi po nocach: pisząc wciąż nowe, wciąż gorsze od poprzednich wiersze, kończy książkę za książką, zaczyna nie kończąc, smarka w poduszki i wyje bezgłośnie bez zmrużenia oka. dosyć, już dosyć, już ledwo sapie, już ledwo zipie, a jeszcze się sypią nowe wspanile wieści
nie mam tu węgierskiej ani słowackiej wódki
nie mam żadnego wina by zapomnieć
nie mam ani jednego papierosa, mam za to na niego wielką ochotę
nie ma we mnie ani krzty entuzjazmu, że to trzy dni, że powinnam skakać pod pieprzone chmury, bo będzie wspaniale i cudownie. Hovno!
bić, rozwalać, wrzeszczeć do bólu
wolę nie wiedzieć, wolę nie czytać
takich wiadomości
takich nowości
co mnie tylko o palpitacje niepohamowanej zazdrości i rozpaczy przyprawiają
ja dziękuję, ja się z takiego interesu wypisuję
i tak nie zrozumiesz, więc nie pisz że rozumiesz. Ja sam do cholery nie rozumiem!
i tak mam ochotę jedynie do ciebie warczeć
i tak nic nie pomoże
walę okrutnie w klawiaturę. nie jest niczemu winna. nie bardziej niż ja czy ty. ale to musi się skończyć, ty za to oberwiesz. i wcale nie jest mi przykro, chociaż tak, wiem że to niesprawiedliwe
jak zawsze: to ja jestem zła, paskudna i gniewna. Złośnica (nienawidzę tego słowa z całego serca)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz