sobota, 15 grudnia 2012

oh, iceland, how i want to live in you, pam,pam...

Trochę mi przeszło. Najgorzej to nie mieć nic do zrobienia, wtedy dzień rozłazi się zupełnie, niby dużo czasu, ale i tak nie wiadomo na co i gdzie się go przeznaczyło. No, nie do końca tak- wiem, że byłam wczoraj na filmie Miłość, co chyba w ogólnym rozrachunku było błędem z uwagi na szalony bieg do akademosa, który ostatecznie mnie pogrążył. Sam film był tak trudny i nie należał do tych, na które chodzi się z przyjemnością, wyszłam z sali odurzona i przygnębiona, a tu jeszcze biec trzeba nadodrzańską trasą podcieniami uniwersyteckimi...

dzisiaj zielony wieczór, nadal nie wiem nic o Z

znów wirtualne wycieczki na Islandię, tak bardzo chciałabym jechać w lipcu do Ostrawy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz