Trochę mi przeszło. Najgorzej to nie mieć nic do zrobienia, wtedy dzień rozłazi się zupełnie, niby dużo czasu, ale i tak nie wiadomo na co i gdzie się go przeznaczyło. No, nie do końca tak- wiem, że byłam wczoraj na filmie Miłość, co chyba w ogólnym rozrachunku było błędem z uwagi na szalony bieg do akademosa, który ostatecznie mnie pogrążył. Sam film był tak trudny i nie należał do tych, na które chodzi się z przyjemnością, wyszłam z sali odurzona i przygnębiona, a tu jeszcze biec trzeba nadodrzańską trasą podcieniami uniwersyteckimi...
dzisiaj zielony wieczór, nadal nie wiem nic o Z
znów wirtualne wycieczki na Islandię, tak bardzo chciałabym jechać w lipcu do Ostrawy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz