sobota, 21 maja 2011

koniec końców, wszystko ma swój koniec

Dwa końce w tygodniu to dla mnie za dużo, dlatego znalazłam sobie dodatkowe, żeby nudno mi w życiu nie było. Przeklęta data i miejsce, przeklęte majowe zawroty głowy i dreszcz (deszcz!), kiedy się na to patrzy. Magia dziewiętnastek nie opuszcza mnie nawet wieki po ostatniej grudniowej epoce lodowcowej. Dzisiaj omal nie zapchałam ostatecznie dysku filmami- to tak jak z moją głową. Za dużo wspominania, miejsc jednoznacznych, spojrzeń nienawistnych- niedługo procesor się przegrzeje.

Obcy ludzie na ulicy wręczają sobie pieniądze z uśmiechem.
Maleńkie ptaszki wlatują w szaleńczym pędzie w odsłonięte śmiało dekolty młodych dziewczyn.
Ludzie migrują z miast do miast, pozornie bez powodu, pchani nieznaną dotąd chęcią spotykania się bez większego powodu.
Długorękie małpy w zoo w czasie największego upału wylegują się na kafelkowej podłodze i patrzą na nas rozumnie, z empatią.
...i niech ktoś mi powie, że to nie koniec świata!


...
smutno mi.
jestem zdania, że mogło być lepiej.


1 komentarz: