piszesz milion razy lepiej gdy nie rymujesz, zaimponowałeś mi.
Wyjeżdżam w pełnym grudniowym słońcu, na sam widok takiego przetartego nieba uśmiecham się, nie mogę przestać. Lubię to. Ten zapach którym przesiąka ta małomiasteczkowa dzielnica W. Sobotnie poranki tutaj lubię, kiedy wychodzimy z domu, albo trochę później, gdy się idzie wyludnioną okolicą. Wspaniale, oszołamiająco normalnie, burzymy tę powszedniość jakimś zbyt głośnym śmiechem.
Cierpliwość. Wielkie nieprzeparte wewnętrzne dobro, które mnie uwodzi najsilniej. Wzruszam się nawet czasem trochę.
Coraz częściej myślę by napisać i o niej, Robię to od lat, układam w myślach frazy, potem nigdy ich nie notuję, sam proces jest jakoś dziwnie upokarzający, zawsze wydaje mi się, ze stoję w miejscu, że walczę z niemożliwością opisu, że tego nie da się pokonać. Tak mi się robi, gdy tylko biorę pisadło w dłoń. Może się przełamię, pismo traktuję trochę obrazoburczo, jak broń ostateczną, siłę niszczycielską, bo tak zawsze było ze mną: zabójcze i oczarowujące piękno, miłość, nienawiść, sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz