trzeba czasem z kimś pomówić, by w ciszy nie zagubić własnego istnienia. zamykam oczy a pod powiekami rozbłyskają mi dziwne światła, zasypiam i wciąż coś mnie goni, dziś śniła mi się deportacja do Brazylii, koszmarne uczucie i świadomość że nie wrócę długo z tego upalnego dzikiego piekła, zastanawiałam się jeszcze długo po przebudzeniu czy mam zapłacony bilet, co właściwie mam wziąć ze sobą i jak powiedzieć wszystkim że za dwa dni znikam.
masz rację, to nie jest dobry listopad, ale pod wieloma względami jest przyjemny, nie przestaje mnie zadziwiać nasze normalniejące z każdym dniem życie, skóra przy skórze, magiczne godziny tworzenia, czytania, wszędzie teksty, teksty, teksty... moja głowa pełna i zarazem pusta, bo to zwykle tylko skrawki, urywki, mieszanka i sieczka. Zapach czarnego swetra, jak zapach nocy, jak zapach ostatnich szalonych lekko miesięcy, jak zapach mojego osobistego szczęścia i już lekki grudzień prawie w twoich oczach, ciepło, które mimowolnie emitują nasze śpiące ciała.
chociaż wszystko trochę transowe, trochę niefortunnie zaklęte w tym niekończącym się listopadzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz