"...bardzo chcę bardzo chcę - dobrze wiesz!"
nie bać się, będzie dobrze, nowe pozytywne mantry, staram się hamować w sobie złe odruchy, agrrresję (trudne to, sama wola nie wystarczy).
napędzasz mnie, ale jednocześnie czuję się gdzieś w głębi wciąż zablokowana, wszystko powoli się układa, kawałki puzli na swoje miejsca, tylko czy to możliwe?
możliwe, musi być możliwe, powtórzmy to jeszcze raz, powtórzmy jeszcze milion razy, dzień za dniem czytam nasze stare smsy (bo przecież nie lity,m z listami jestem spóźniona, brak mi odwagi, obsypują mi dłonie te spalone na popiół, oplatają myśli te nienapisane...), słyszę przez mgłę nocy jak wracasz do prawie pustego mieszkania i wchodzisz do łóżka by ułożyć się obok, rozmawiamy szeptem wpół sennie, pięknie, najpiękniej, czuć twoje ciepło obok to zamieniać się w czułość, rozczulać do granic, tak, to słowo klucz: czułość. W takich porcjach jeszcze nigdy przez tak długo i codziennie. Jakaś nieulokowana, nie znajdująca ujścia, bo jednak głupio mi Cię atakować stale i bez przerwy; oblepia mnie, uspokaja jak położenie ciepłej dłoni na czole, jak chwycenie za rękę, jak znajomy zapach z szafy, przychodzi do mnie i mam jej wiecznie nadmiar, z niej biorą się zmartwienia ale też ona daje mi ukojenie. Lubię ten pusty dom, dźwięk skrzypiących lekko schodów, naszą przestrzeń, która wciąż drży dla mnie od magii i kolorów, od ciepła. Mam wrażenie jakbym przez ostatnie dwa trzy lata zmarzła tak przenikliwie, że teraz muszę odrabiać to długimi miesiącami, powoli stopniowo z największą ostrożnością, ale jednak rozczulając się nad tą codziennością.
Wokół mojej głowy buzuje poezja urywanych fraz, miszmasz przeczytanego, zasłyszanego i niewypowiedzianego, jest ze mną wszędzie, brzęczy cicho, czasem pozwalam temu dojść do głosu, wtedy wyciągam coś starego i znajomego do czytania, jestem w tym dokładnie nastroju, wszystko czyta się w głowie twoim głosem... jest tyle rzeczy które chciałabym ci pokazać/opisać tak, byś mógł to poczuć naprawdę, choć wiem, że to pewnie niemożliwe
jedynie dwa piątki w tygodniu, to odpowiednia ilość piątków ^^
piątek, 31 października 2014
niedziela, 26 października 2014
jak cień
często ostatnio nie znajduję dobrych słów, owszem mogę gadać i gadać, wiesz przecież
ale to dojmujące uczucie niemożności, niewstarczalności, nieodpowiedniości
ale te słowa to tylko odbicie tej pustki, szukanie na oślep czegoś co będzie pasowało, wciąż się gubię w tych myślach, ułożyłam w głowie tysiąc nowych wierszy i jakieś sto listów do Ciebie, czytam wers po wersie tak jakbyś Ty to czytał, nie umiem już chyba inaczej
zadziwia mnie zupełnie jak splatają się nasze życia, jak obok siebie jemy, śpimy, pracujemy, mam nadzieję, że to nie przestanie wprawiać mnie w zachwyt, życie pochłania mnie bez reszty
nie mogę przestać się uśmiechać i wszystkie największe żenady bledną przy tym uczuciu spokoju, swojości przy tobie, może to szczęście? czy rzeczywiście w życiu piękne są tylko chwile?
moje ostatnie to kolory jesieni po drodze do instytutu, kilku nadspodziewanie i znienacka uprzejmych i pomocnych ludzi, zwiedzanie wrocławskich wystaw z człowiekiem, którego imię wykrzykuję z radością, śmiech kobiety w autobusie, delikatne dłonie K. dotykające reliefów w muzeum, jej drobna, ptasia postawa i niesamowicie zielone oczy, czułość w twoim głosie, gdy martwisz się o mnie, moment w środku dnia w którym kładziesz głowę na moich plecach i oddychasz spokojnie w ciszy... tak ważne są dla mnie drobiazgi, może to choroba? żyje dla tych momentów, paru innych zresztą też, teraz teraz teraz teraz
moja nowa mantra, koniecznie z tobą
jesień nie jest czasem umierania, a nowego życia, wolniej, powolniej, ciemniej, najciemniej, ciepło twojego ciała, gdy przytulam się w półśnie. Fenomenalnie wczesne zachody i malutkie zawody, kocham, kocham, kocham tę jesień.
ale to dojmujące uczucie niemożności, niewstarczalności, nieodpowiedniości
ale te słowa to tylko odbicie tej pustki, szukanie na oślep czegoś co będzie pasowało, wciąż się gubię w tych myślach, ułożyłam w głowie tysiąc nowych wierszy i jakieś sto listów do Ciebie, czytam wers po wersie tak jakbyś Ty to czytał, nie umiem już chyba inaczej
zadziwia mnie zupełnie jak splatają się nasze życia, jak obok siebie jemy, śpimy, pracujemy, mam nadzieję, że to nie przestanie wprawiać mnie w zachwyt, życie pochłania mnie bez reszty
nie mogę przestać się uśmiechać i wszystkie największe żenady bledną przy tym uczuciu spokoju, swojości przy tobie, może to szczęście? czy rzeczywiście w życiu piękne są tylko chwile?
moje ostatnie to kolory jesieni po drodze do instytutu, kilku nadspodziewanie i znienacka uprzejmych i pomocnych ludzi, zwiedzanie wrocławskich wystaw z człowiekiem, którego imię wykrzykuję z radością, śmiech kobiety w autobusie, delikatne dłonie K. dotykające reliefów w muzeum, jej drobna, ptasia postawa i niesamowicie zielone oczy, czułość w twoim głosie, gdy martwisz się o mnie, moment w środku dnia w którym kładziesz głowę na moich plecach i oddychasz spokojnie w ciszy... tak ważne są dla mnie drobiazgi, może to choroba? żyje dla tych momentów, paru innych zresztą też, teraz teraz teraz teraz
moja nowa mantra, koniecznie z tobą
jesień nie jest czasem umierania, a nowego życia, wolniej, powolniej, ciemniej, najciemniej, ciepło twojego ciała, gdy przytulam się w półśnie. Fenomenalnie wczesne zachody i malutkie zawody, kocham, kocham, kocham tę jesień.
czwartek, 9 października 2014
postanowienia?
bardzo się gubię w tym wszystkim i masz rację, użalam
łatwo ukoić niektóre lęki, ale reszta jest ze mną od zawsze, jak możesz żądać by zniknęły w pół roku, nawet w trzy lata, zrozum mnie i roszę, nie poganiaj, bo tracę oddech, bo wszystko zaczyna niebezpiecznie migać i chwiać się na boki.
głupio mi tyle razy zaczynać od nowa. ale chcę, żeby było lepiej, stabilniej.
znalezienie tej karteczki, którą pisałeś kilka miesięcy temu i liczyłeś, że szybko trafi w moje ręce - najpiękniejszy, najcieplejszy moment minionego tygodnia. takie słowa znaczą wiele, bardzo wiele, absolutnie piękne i bez wahania oddaję za nie wszystkie wiersze świata...
Mimo wszystko to mój azyl, pozbywam się siebie w tym właśnie miejscu, przez moment mam poczucie że mogę wszystko, ale jeden nieostrożny ruch, nieokreślony dźwięk zza ściany, jakieś poczucie poruszenia i wszystko znika zostawiając tylko niepewność i potrzebę zwinięcia się w kłębek u twojego boku
bardzo wiele to wszystko dla mnie znaczy
ale też to, byś nie miał mnie dość, bym nie zatruwała ci życia
postanowienia może i są po to by ich nie wypełniać, by tylko mieć jakąś podręczną obietnicę z tyłu głowy, taką tylko przed sobą i nikogo tym nie zajmować
ale zaczynam od tego, lepsze niż nic
bo jak mówi starożytne chińskie przysłowie, nie jest za dobrze kiedy jest niedobrze. I ja chcę lepiej.
łatwo ukoić niektóre lęki, ale reszta jest ze mną od zawsze, jak możesz żądać by zniknęły w pół roku, nawet w trzy lata, zrozum mnie i roszę, nie poganiaj, bo tracę oddech, bo wszystko zaczyna niebezpiecznie migać i chwiać się na boki.
głupio mi tyle razy zaczynać od nowa. ale chcę, żeby było lepiej, stabilniej.
znalezienie tej karteczki, którą pisałeś kilka miesięcy temu i liczyłeś, że szybko trafi w moje ręce - najpiękniejszy, najcieplejszy moment minionego tygodnia. takie słowa znaczą wiele, bardzo wiele, absolutnie piękne i bez wahania oddaję za nie wszystkie wiersze świata...
Mimo wszystko to mój azyl, pozbywam się siebie w tym właśnie miejscu, przez moment mam poczucie że mogę wszystko, ale jeden nieostrożny ruch, nieokreślony dźwięk zza ściany, jakieś poczucie poruszenia i wszystko znika zostawiając tylko niepewność i potrzebę zwinięcia się w kłębek u twojego boku
bardzo wiele to wszystko dla mnie znaczy
ale też to, byś nie miał mnie dość, bym nie zatruwała ci życia
postanowienia może i są po to by ich nie wypełniać, by tylko mieć jakąś podręczną obietnicę z tyłu głowy, taką tylko przed sobą i nikogo tym nie zajmować
ale zaczynam od tego, lepsze niż nic
bo jak mówi starożytne chińskie przysłowie, nie jest za dobrze kiedy jest niedobrze. I ja chcę lepiej.
potrafisz dłońmi tak wiele, proszę, przywróć mi spokój
sobota, 4 października 2014
gdyby nie wakacje
nawet nominowany pan Ś. pomieszał prozodia...
olsen olsen na dużych głośnikach
też mi robisz życie, oddycham przez chwilę tak, jakbym chciała się udławić powietrzem. chyba chcę.
poza tym... nie wiem czy istnieje coś poza tym, bo staram się, staram się tym wszystkim nie przejmować, bo szkoda życia, bo takie tam inne, bo kulturalne orgazmy miewa się stosunkowo rzadko w zasadzie, bo wciąż wracam do tych samych wierszy, piosenek, chcę je śpiewać, nie pamiętam jak to się robiło gdy dusza tak nie ciążyła, gdy było się mądrzejszym
zamknijcie mnie na głucho w pokoju i niech piszę
lubię kiedy mi zimno
lubię gorzkie powietrze podpięte mrozem, obłoczki jeszcze niemal niezauważalnej pary z ust kiedy szepczemy do siebie jakieś niedorzeczności. I zmierzchy lubię kiedy wydłużam sobie drogę w szarawej ciemności jesiennej byle nie dojść do świateł sztucznych. I jakiś smutny reportaż lubię wtedy czytać i słyszeć jakieś szmery, dźwięki z drugiego, trzeciego planu świata, i przyglądać się rzeczom nieistotnym lubię...
tańczyć a Tobą w absolutnej ciemności
olsen olsen na dużych głośnikach
też mi robisz życie, oddycham przez chwilę tak, jakbym chciała się udławić powietrzem. chyba chcę.
poza tym... nie wiem czy istnieje coś poza tym, bo staram się, staram się tym wszystkim nie przejmować, bo szkoda życia, bo takie tam inne, bo kulturalne orgazmy miewa się stosunkowo rzadko w zasadzie, bo wciąż wracam do tych samych wierszy, piosenek, chcę je śpiewać, nie pamiętam jak to się robiło gdy dusza tak nie ciążyła, gdy było się mądrzejszym
lubię kiedy mi zimno
lubię gorzkie powietrze podpięte mrozem, obłoczki jeszcze niemal niezauważalnej pary z ust kiedy szepczemy do siebie jakieś niedorzeczności. I zmierzchy lubię kiedy wydłużam sobie drogę w szarawej ciemności jesiennej byle nie dojść do świateł sztucznych. I jakiś smutny reportaż lubię wtedy czytać i słyszeć jakieś szmery, dźwięki z drugiego, trzeciego planu świata, i przyglądać się rzeczom nieistotnym lubię...
tańczyć a Tobą w absolutnej ciemności
Subskrybuj:
Posty (Atom)