Zawiało mi wczoraj, zapachniało czymś przyjemnie ciepłym, kojarzy się z latem, choć nim nie jest, jest eteryczne i kłębi się w powietrzu, a ja zachwycam się okiem, uchem, głową, nie śpię po nocach, podobieństwa, znów jakoś pijacko piszę bez sensu, daję się ponieść i czuję się fantastycznie z odmrożonymi dłońmi z zapaćkanymi farbą butami; ogromna satysfakcja z patrzenia na coś, co widać po trzech godzinach pracy. I jakie to wszystko mogłoby być romantyczne i trudne... a nie jest, jest idealne, nie trzeba nic więcej, tylko podręcznik do umarłego języka, tylko rękawiczka, którą znajduję rano. Jestem wolna i to jest wspaniałe i czuję zbliżające się podróże i lekkie ciuchy, spontaniczne, nieprzemyślane decyzje i duuużo nieprzespanych nocy.
zawsze patrzę na to co będzie niecierpliwiąc się, albo na to co już minęło myśląc o tym i rozpamiętując własne kompleksy. Ale tu jest inaczej, tu życie dzieje się teraz, jasne że plany, że rachunki, że trzeba coś robić kiedyś gdzieś na poważnie... póki co uciekam od tego i dobrze się bawię na chwiejnej drabinie. Jest wspaniale!
jak ja strasznie lubię to miasto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz