tak, to prawda, jest więcej pięknych domów, które nigdy nie będą moje. Myślę, że mogę nigdy nie mieć domu w takim fizycznym znaczeniu- co najwyżej jakiś ciemny kącik, ale raczej nie dom.
ten był i ciągle jeszcze jest w zasięgu moich możliwości, choć wydaje mi się to zupełnie nierealne i niezależne od mojej woli.
dziś jest tak:
czuję się tam jak w domu ze "Stu lat samotności". Jest niesamowity, na podwórze przechodzi się przez okno, jak u Pippi Langstrump. Urzeka mnie triumf życia nad tym umarłym dawno domem, wino wchodzące przez okna do wnętrza, odrapane ściany i ta poezja sufitowych zacieków. Przedmioty porzucone przez nieżyjących już właścicieli, kawałek przeszłości, która niebawem rozsypie się w gruzy.
Wygląda cudownie. Ale wiesz...bez obrazy, ale może trochę go wyremontujesz zanim zaprosisz mnie tam z moim włoskim mężem? ;D
OdpowiedzUsuń