pijana, pijana od czytania. Głowa pęka i nie wiem już nic, ale tak pięknie kołują słowa, tak kocham wszystkie te wiersze, to chyba nieuleczalne, gorączka, literkoza, choroba totalna i nieodwołalna.
Nie można żyć, popłoch budzi ograniczenie godzin czy dostępów do bibliotek, to najbardziej przeraża, a nie upały, choć również straszne..
zmęczenie postępujące, raczej nie ustąpi prędko, nie da się wyspać, nie da się urwać, czy oderwać, iść na wagary, wyrzucić telefon do rzeki, położyć się wreszcie na trawie, pobrudzić, wsłuchać w twój oddech nad ranem...
budzę się nie wiem gdzie, zatrważające momenty i mdłości, mdłości, narastająca niechęć do siebie, uciekać, choć nie ma sił
i ten niepokój, popłoch, czasem lekka panika, narastać będzie do wtorku, potem eksplozja, droga do ciebie, uspokojenie po burzy, może zresztą zapada trochę
teksty mnie otaczają, teksty mnie pożerają
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz