wszyscy ci, którzy kochają nocą chłód szumiacego powietrza znad strumienia idący powoli do nas przez otwarte okno
wszyscy ci, którzy się o mnie martwią i tak trudno im powiedzieć "przestań"
wszyscy ci, którzy siedząc obok innych zasłuchani w bajeczny koncert mają ochotę pochwycić w ciemności cudzą dłoń
wszyscy ci, którzy do utraty oddechu tańczą ze mną właśnie tam
wszyscy ci, którzy słuchają jego wierszy lekko już pijani, ale czujni
wszyscy ci, których ruchy są nerwowe, niespokojne, trochę zbyt silne
nie mogę zasnąć, tyle obrazów, osób, całkowite oszołomienie, sześć autobusów, liczenie kilometrów, podróże wbrew czasowi
ludzie tak bardzo mi bliscy i drodzy. I powroty. Niechciane, nawet jeśli do siebie i ciebie.
całujesz i chcesz wszystko zdobyć siłą, ale to ja rządzę, będzie powoli i delikatnie, tak jak ja chcę. Tyle głosów, pośpiechu, uciekające pociągi i ludzie znikający w bramach. Nie. Koniec tego, ma być powoli, chcę poczuć, że chociaż tego nie tracę tak szybko, że jesteś obok i będziesz.
Z tym zawsze mam problem. Wrażenia, ważne chwile słowa osoby, których nie umiem ci przetranskrybować, nic nie jest proste. Przyjaźń w wymiarze niespotykanym do tej pory, chcę byś rozumieł, choć wiem, to niemożliwe.
wrócił mi zapał. czułam się taka szczęśliwa! wirowanie dookoła sali, szalony taniec, wyzwolenie. Piękno, czyste piękno księżycowej nocy, kiedy szliśmy w milczeniu pod zadziwiającym lasem, aż ciarki przechodzą. Bo niektórzy nigdy się nie zestarzeją...