środa, 22 kwietnia 2015

Bo we mnie jest orkiestra która grać razem nie daje rady

W mieście P. zdarzają się niebezpieczne nocne przygody, to pierwszy melanż z którego się nie wraca na czas, to pierwsza historia, która mnie pociągnęła o tego wszystkiego, że jestem tym, czym mi się zdaje. Jedźmy, uciekajmy, tylko tak można jeszcze żyć.

strzępy wierszy, o których nie chcę słuchać, tylko czytać i chłonąć
dłonie, czegoś za mało, a reszty nadmiar

jakże ja się uspokoję? wszystko miało być łatwiejsze, ekwilibrystyka wielozadaniowa, słone jak metal wspomnienia, przecież to wszystko na nic, wyjadę nad obce jezioro z obcymi ludźmi i może tak jest lepiej, może lepiej?

biblioteczne kary, nieczynne ksera, apokaliptyczny pył nad miastem, na co to wszystko?


przecież nigdy taka nie będę, nie wiem czy potrafię sobie to wybaczyć, poradzić sobie, jakoś odeprzeć wszystkie zazdrosne zadry, przecież to niepewność kiedyś mnie wykończy, pomóż

surowe i skłębione uczucia, kiedy pytasz co jest. jak ci to powiedzieć? zżera mnie od środka.

piątek, 10 kwietnia 2015

obok ale nie

słucham siebie, to jasne, ale to nie takie łatwe, inne światy tu i tam i coś się we mnie burzy gdy myślę o "normalnym" życiu do końca, że to szaleństwo i że kiedyś się skończy.
Nie znaczy, że mi źle teraz, bo dobrze. Ale wierzę, ze zawsze może być lepiej, bez uczucia stłamszenia czegoś w środku siebie, bez strachu, że to wszystko źle się skończy teraz lub za rok, lub za dwa.

śnią mi się tamte melodie. nie chcę widzieć miasta.
nigdy nie będzie już takiej wiosny, takiego lata, patrzę na to wszystko i nie wiem gdzie jestem, czy tu czy jeszcze tam czy może gdzieś całkiem indziej...

a brak kogoś do wyrzucenia tego wszystkiego to dodatkowa historia. chciałabym ale boję się, gdzieś to już słyszałam?

mediolańskie przemyślenia, włoska-włoska gorączka, mija mi we śnie, powoli godzina po godzina, och, jakże mi przykro. Tak bardzo bardzo żal.
tyle we mnie wypatrzonego, wypowiedzianego, usłyszanego piękna że już nie mam co z nim robić, ta fantastyczność rozsadzi mnie i wysypie się ze mnie srebrzysty brokat, którym wypełniłam głowę w tym kraju rozkwitłym.

czwartek, 9 kwietnia 2015

przebłyski

wszyscy ci, którzy kochają nocą chłód szumiacego powietrza znad strumienia idący powoli do nas przez otwarte okno
wszyscy ci, którzy się o mnie martwią i tak trudno im powiedzieć "przestań"
wszyscy ci, którzy siedząc obok innych zasłuchani w bajeczny koncert mają ochotę pochwycić w ciemności cudzą dłoń
wszyscy ci, którzy do utraty oddechu tańczą ze mną właśnie tam
wszyscy ci, którzy słuchają jego wierszy lekko już pijani, ale czujni
wszyscy ci, których ruchy są nerwowe, niespokojne, trochę zbyt silne

nie mogę zasnąć, tyle obrazów, osób, całkowite oszołomienie, sześć autobusów, liczenie kilometrów, podróże wbrew czasowi

ludzie tak bardzo mi bliscy i drodzy. I powroty. Niechciane, nawet jeśli do siebie i ciebie.
całujesz i chcesz wszystko zdobyć siłą, ale to ja rządzę, będzie powoli i delikatnie, tak jak ja chcę. Tyle głosów, pośpiechu, uciekające pociągi i ludzie znikający w bramach. Nie. Koniec tego, ma być powoli, chcę poczuć, że chociaż tego nie tracę tak szybko, że jesteś obok i będziesz.

Z tym zawsze mam problem. Wrażenia, ważne chwile słowa osoby, których nie umiem ci przetranskrybować, nic nie jest proste. Przyjaźń w wymiarze niespotykanym do tej pory, chcę byś rozumieł, choć wiem, to niemożliwe.

wrócił mi zapał. czułam się taka szczęśliwa! wirowanie dookoła sali, szalony taniec, wyzwolenie. Piękno, czyste piękno księżycowej nocy, kiedy szliśmy w milczeniu pod zadziwiającym lasem, aż ciarki przechodzą. Bo niektórzy nigdy się nie zestarzeją...