jest jeszcze trochę miejsca dla nas, wszystko da się zdać z odrobiną spokoju, na który pozwalam sobie, w końcu jeszcze dwa dni...
szalone powtarzanie gramatyki i zmęczenie powstrzymały mnie przed przemożną ochotą wyżycia się na instytucji biblioteki, konkretniej czytelni, konkretniej nowych realiów funkcjonowania tejże w W. Może i dobrze, co za dużo jadu i tak dalej...
słucham słowackich pieśni ludowych, ale nie mogłam się zdecydować co dorzucić tutaj. Z decyzjami u mnie ciężko ostatnio.
oby starczyło sił, by dokończyć pracę.
zmęczenie, ale już nie wyczerpanie, ostatnia prosta, trochę optymizmu i spokój bo jesteś obok i przecież nic złego się nie stanie (zapalniczki, a i owszem, zdarza się ze wybuchają, ale rzadko raczej). Czułość, czułości mi trzeba, ale ta czułość mnie zalewa nieustannie, ja się w niej pławię, nie wiem czy to dobrze, takie mam "ataki", lekko licząc z milion razy dziennie...
gdzieś tam jakaś obawa, że się wypstrykam, że mnie to przerośnie, wyprzedzi, wymknie się spod kontroli. nie wiem czy takie rzeczy w ogóle się zdarzają?
nie chcę donikąd jechać, chcę spać spokojnie, budzić się na chwilę, by na ciebie spojrzeć, otrzymać uspokajającego całusa i spać dalej, do oporu, do południa, cały weekend, dzień wyrwany z życia na przeciąganie się, przytulanie, ciepło i łóżko.
tak tylko powinny wyglądać ferie, jakaś książka, ale tylko taka, którą naprawdę się chce, a nie że trzeba, zaliczenia, oceny, kolokwia...
tak bardzo lubię żółte światło w naszym pokoju, i rano gdy jeszcze jest jasne, białe prawie, i te dźwięki, szmery po naszym dachu - choć wiem, ze to lód i śnieg, zawsze myślę o jakichś małych zwierzątkach, ptakach lub myszach, ich chrobot po blachach.
jestem kłębkiem obolałym i sennym, zmęczonym, zmarnowanym psychicznie co chce się tylko tulić, trochę porozmawiać, ale głównie mruczę, piszczę, wydaję dziwaczne dźwięki. już długo, już dość, ale dotrwam, a potem padnę na łóżko i mnie nie dobudzisz, będzie pięknie
dobrze, że jesteś obok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz